Pomysłów na podatki PO miała więcej

Równie ciekawe jak ogłoszone założenia reformy podatkowej proponowanej przez PO jest to, co się w nich ostatecznie nie znalazło.

Publikacja: 14.09.2015 21:00

Andrzej Stankiewicz

Andrzej Stankiewicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Według naszych informacji Platformie od początku zależało na mocnym gospodarczym i politycznym przesłaniu: takiej obniżce podatków, by odczuli to obywatele. Rozważano więc zmniejszenie podatku PIT z obecnych 18 proc. oraz 32 proc. do 17 oraz 31 proc. Wyliczenia resortu finansów pokazywały, że kosztowałoby to budżet ok. 5 mld zł, a zatem dwukrotnie mniej niż proponowana obecnie reforma. – Tyle że nam zależało, aby stworzyć system, w którym najbardziej zyskują najsłabiej zarabiający. A przy obniżce podatku dochodowego do 17 oraz 31 proc. tak by się nie stało, bo spora część najuboższych ma tak niskie dochody, że w ogóle nie płaci PIT – tłumaczy nasz rozmówca, jeden z twórców zmian.

Z tych samych powodów – jak przekonują nasi rozmówcy w Platformie – propozycja tej partii to dobry polityczny oręż w starciu z PiS. Kandydatka PiS na premiera Beata Szydło proponuje bowiem zwiększenie kwoty wolnej od podatku, z czego osoby niepłacące PIT nie skorzystają.

Gdyby PO wprowadziła w życie swój pomysł „podatkoskładki" łączącej podatek dochodowy ze składkami na ZUS i NFZ, to najuboższe rodziny zapłacą 10 proc. swoich zarobków. Dziś daniny pochłaniają ok 30 proc. zarobków. Wedle wyliczeń resortu finansów czteroosobowa rodzina z jednym pracującym, zarabiającym minimalną płacę, zaoszczędzi w nowym systemie ok. 5 tys. złotych rocznie.

Innym rozważanym pomysłem było obniżenie stawek VAT. Jednak rząd obawiał się reakcji Brukseli, która – nieco na wyrost – niedawno zniosła wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu. Pomysł ostatecznie porzucono, gdy okazało się, że w tym roku zmalały wpływy z VAT. Wykluczona jest zatem obniżka tego podatku od 1 stycznia, a najwcześniejszy możliwy termin to 2017 r.

Według naszych informacji Janusz Lewandowski, szef doradców gospodarczych pani premier, intensywnie lansował zróżnicowanie płacy minimalnej w zależności od regionu. Propozycja ta – popierana przez wielu ekonomistów – przegrała jednak z polityką. – Analizy pokazywały, że trzeba byłoby podzielić Polskę na południowy wschód i północny zachód. To odtwarzałoby podział kraju na Polskę A i Polskę B, co było politycznie nie do zaakceptowania – twierdzi nasz rozmówca, wysokiej rangi polityk PO.

Ze względów politycznych premier Ewa Kopacz zrezygnowała z jeszcze innych pomysłów. Intensywnie analizowane było włączenie do nowego systemu podatkowo-składkowego pracujących na umowy o dzieło, a także samozatrudnionych. – Gdybyśmy tak zrobili, to reforma praktycznie nic by budżetu nie kosztowała – przyznaje nasz rozmówca, bliski współpracownik pani premier. Czemu więc rząd tego nie zrobił? Bo samozatrudnieni wyraźnie straciliby na zmianach, płacąc wyższe daniny. Po pierwsze, to zatarłoby polityczny wymiar reformy, na której niemal wszyscy mają skorzystać. Po wtóre – samozatrudnieni to w dużej mierze wyborcy Platformy. – Już wystarczająco nasz elektorat się wycierpiał finansowo od rządów PO. Ograniczyliśmy im choćby koszty uzyskania przychodów – twierdzi nasz rozmówca z rządu. Politycy PO pomyśleli też o wyborcach koalicjanta. Rozważano włączenie do nowego systemu rolników, ale ostatecznie z tego zrezygnowano.

Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku