Enuncjacje prasowe zapowiadają budowę mediów narodowych. Miałyby one przyjąć rolę państwowej instytucji (o nie wiadomej jeszcze formie), która zastąpiłaby spółki mediów publicznych. Czy tak gruntowna przemiana jest konieczna dla uzyskania celu i czy spełni wartości, jakie stawia nam konstytucja, ale przede wszystkim, czy w jej wyniku życie obywatela będzie lepsze?
Od 25 lat mówimy o demokracji i wolności. To są niezaprzeczalne zdobycze transformacji. Trudno jednak oprzeć się wyrażeniu, że zapomnieliśmy o tym, bez czego demokracji by nie było: bez odzyskania niepodległości i bez uformowania ustroju Polski w nowoczesną republikę, naszą Rzeczpospolitą. Telewizja BBC niedawno ogłosiła swoją strategię pod dumnym hasłem: We are Bold, British and Creative, co przekładając na język polski można by sparafrazować hasłem: „Jesteśmy Wyraziści, Polscy i Twórczy". Czy w Polsce są szanse na to, aby hasło tej treści mogłaby się przyjąć i z dumą integrować wszystkich obywateli w ramach mediów publicznych? Tak. Należałby wpisać je tylko w polski nurt republikański: budowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli w oparciu o pamięć i tożsamość, ale także własność i samodzielność, z pożytkiem dla odbiorców oraz interesu publicznego w mediach elektronicznych, w ramach równowagi władz i odpowiedzialnej wolności.
Niezbędnymi warunkami dla urzeczywistnienia misji publicznej są: gwarancje dla niezależności i własności, partycypacja społeczna w pozabudżetowym ich finansowaniu, przy wzmocnieniu warunków dla rzetelnej debaty publicznej, z poszanowaniem dziedzictwa kultury audiowizualnej, ale co ważne, ożywienie kreatywności. Niewskazany byłby regres i powrót do upaństwowienia mediów publicznych, jak miało to miejsce w epoce PRL. Należy założyć, że celem jest rozwój mediów publicznych, a nie budowa niszowych mediów państwowych.
Wystarczająca dla reformy jest korekta istniejącego porządku, a nie likwidacja dotychczasowego modelu. Nie działa finansowanie mediów publicznych, a przez to pożądana społecznie narracja redakcyjna. Neutralna jest forma organizacyjno-prawna jednostek mediów publicznych. Dla uzdrowienia sytuacji, wystarczyłoby wprowadzić formę partycypacji społecznej połączonej z wpływem odbiorców na zamawiane treści audialne, audiowizualne i informacje tekstowe, na które w danym czasie byłoby zapotrzebowanie społeczne.
Dziś podnoszą się słuszne głosy o potrzebie upodmiotowienia społeczeństwa. W warunkach Konstytucji upodmiotowienie oznaczać musi tyle co zauważenie i ochronę indywidualnej godności człowieka, a dopiero później narodu jako całości. Tym właśnie różni się konfucjanizm od humanizmu Arystotelesa, że dobrem chronionym jest nie zbiorowość, ale każdy człowiek, który z kolei jest zobowiązany do solidarności z innymi. Prymatem systemu nie jest państwo czy suweren, ale człowiek. To od naszego stosunku do piękna, godności człowieka, własności zależy do jakiej cywilizacji będziemy należeć. Jeśli dysponent polityczny czy suweren decyduje o wszystkim: o własności, losie człowieka i stosunku do piękna czy religii, to trzeba powiedzieć, że nie jest to cywilizacja łacińska, nie jest to nasze serce i tożsamość Polaków. To serce sąsiada.