Podwyższenie deficytu obwieszczono już w odniesieniu do 2015 i 2016 roku. Teraz ruszył projekt rozmontowania reguły wydatkowej, co oznacza dodatkowy obrót kurka z pieniędzmi.
Wiktor Wojciechowski z Plus Banku policzył, że zamiana w regule wydatkowej rzeczywistej inflacji na cel inflacyjny NBP oznacza zwiększenie dopuszczalnego limitu wydatków w sumie o 11 miliardów w latach 2016 – 2017. Niby niedużo, ale zawsze coś. Również przyjęcie zasady, że dodatkowe, jednorazowe dochody (np. ze sprzedaży licencji LTE) mogą podwyższać dopuszczalne wydatki, też zdaniem Wojciechowskiego rozmiękcza regułę. Istotnie, horyzont takiego myślenia jest krótszy niż obrót Ziemi naokoło Słońca.
Od czasu do czasu jestem w Szwajcarii i za każdym razem przywożę coś ciekawego. Teraz informację, że budżet tego państwa w 2014 roku nie był zbilansowany pierwszy raz od dziesięciu lat. Deficyt wyniósł 0,1 proc. PKB. W Szwajcarii po ekscesach lat 90. (bodaj w 1993 roku deficyt wyniósł skandaliczne 3,3 proc. PKB!) uchwalono poprawkę do konstytucji, że budżet ma być zrównoważony, z uwzględnieniem poprawki na cykl gospodarczy. Co oznacza, że w dobrych czasach trzeba wypracować nadwyżkę, by w gorszych pozwolić sobie na deficyt. Z czego zresztą nie korzystano, dzięki czemu dług publiczny spadał. Działo się to w kraju, w którym redystrybucja wynosi od 30 do 35 proc. PKB, a nie 40 i 50 proc. jak w krajach Unii. I gdzie kantony także powszechnie przyjmowały reguły nakazujące zrównoważenie budżetu. Jak do tego wszystkiego doszło? Odpowiedź jest prosta – Szwajcarzy myślą długoterminowo.
Na przyszły rok „The Economist" („The World in 2016") prognozuje w Szwajcarii wzrost PKB o 1,5 proc. Między innymi dzięki mocnemu frankowi to ok. 1200 dolarów per capita. 3,5 proc.w Polsce, przy słabym złotym, to 400 dolarów. Polska przez cały okres III Rzeczypospolitej nie miała ani razu zrównoważonego budżetu, a złoty jest słaby jak niemowlę.
W Polsce poprzedni rząd obiecywał dojście do strukturalnie niskiego deficytu (nigdy do zrównoważenia), ale terminy przesuwały się jak znikający horyzont. Nowy, mimo dobrej koniunktury, już w pierwszych tygodniach zaczął z przejęciem uprawiać procykliczną politykę fiskalną. Takie procykliczne działanie tworzy podstawy dla problemów budżetu i gospodarki, gdy zmieni się faza cyklu gospodarczego. Teraz w Polsce wzrost PKB o 3,5 proc., przy braku reform strukturalnych, jest dobrym wynikiem. Nie zdziwię się, jeśli fala kryzysu nadejdzie, gdy rząd będzie kończył swoją kadencję.