W czasach słusznie minionych krążył dowcip o efektywności wdrażanego w PRL socjalizmu: gdyby wprowadzić go na Saharze, nawet tam zabrakłoby piasku. Do odbudowy socjalizmu w naszym pięknym kraju – mimo wysiłków czynników politycznych z lewa i prawa – droga wciąż daleka, ale piasku już brakuje. Informują o tym polscy drogowcy. I biją na alarm, że brak także stali, cementu czy asfaltów, co winduje w kosmos ceny tych materiałów, które są potrzebne do budowy tras, mostów czy obwodnic obiecanych miastom.
To skutek ożywienia gospodarczego po pandemii, które trwa na całym świecie. Wszędzie odbywa się powszechna walka o ograniczoną ilość dóbr – począwszy od materiałów budowlanych, poprzez stal, na czipach do aut i sprzętu elektronicznego skończywszy. Koronawirus pozrywał łańcuchy dostaw, a ich odbudowa nie nadąża za eksplodującym popytem.
Przyzwyczajeni, że globalizacja pozwalała przez długie lata trzymać inflację na krótkiej smyczy, ze zdumieniem obserwujemy, jak problemy podażowe dodają paliwa wzrostowi cen. Może nie zawsze dotyczy to dóbr nabywanych na co dzień (np. zwyżka cen żywności dokonała się już rok wcześniej), ale tych najdroższych, nabywanych co kilka lat, jak samochody, albo raz, góra kilka razy w ciągu całego życia, jak mieszkania.
O ograniczone zasoby drożejących materiałów budowlanych, ale i rąk do pracy (pandemia ograniczyła napływ robotników z Ukrainy), walkę zaczynają toczyć nie tylko drogowcy i deweloperzy, ale także kolejarze i energetycy. W każdym z tych sektorów rozpędzają się właśnie projekty inwestycyjne.
Dla tych Polaków, którzy marzą o swoim pierwszym domu, drożyzna na budowie dróg jest złą wiadomością. Zwiastuje, że i w mieszkaniówce tanio nie będzie, zwłaszcza że i tu trwa boom. Pomiędzy styczniem a kwietniem 2021 r. liczba pozwoleń na budowę mieszkań i domów w Polsce skoczyła niemal o połowę, licząc rok do roku. A to nie koniec hossy, biorąc pod uwagę rosnący popyt na kredyty hipoteczne i obietnice rządzącej partii zastąpienia wkładu własnego gwarancjami państwa. Zniesienie pozwoleń na budowę domów 70-metrowych może też dołożyć do kotła rozpędzonej koniunktury mieszkaniowej.