O Brexicie wolę nie myśleć

Na rynku europejskim najlepiej sprzedają się dziś auta segmentu C. Czyli średniej wielkości. I jeśli chce się zaistnieć w Europie, trzeba zaoferować właśnie taki model – mówi Danucie Walewskiej prezes Infiniti na Europę, Bliski Wschód i Afrykę Francois Goupil de Bouillet.

Aktualizacja: 19.04.2016 23:15 Publikacja: 19.04.2016 21:00

O Brexicie wolę nie myśleć

Foto: materiały prasowe

Rz: Jak wam się udało przekonać rynek, że auto premium wcale nie musi być produkcji którejś z trzech niemieckich potęg?

Stało się tak, bo mamy dla Europy zupełnie odmienną strategię i specjalny produkt – nasze najmniejsze auto Q30. Nie zamierzaliśmy kopiować sukcesów któregokolwiek z konkurentów i powielać ich modeli. A klientom kupującym auta premium mogliśmy pokazać coś nowego wobec tego, co oferuje „niemiecka trójka". Nas też zaskoczył popyt na Q30 i Qx30. Wcześniejszy model Q50 pomógł budować wizerunek marki, ale na rynku mocno nas osadził właśnie Q30. Auto od początku do końca zaprojektowane i wyprodukowane na rynek europejski. Powstało w naszym centrum inżynieryjnym w Londynie i wyjeżdża z fabryki w Sunderland. To nie jest auto globalne, nie takie było nasze zamierzenie. Ale nagle okazało się, że jest na nie popyt także na innych rynkach, np. w USA. Zawsze przygotowujemy modele pod konkretne rynki – chiński, amerykański. Tam dajemy sobie radę bardzo dobrze. Więc teraz mamy jeden główny cel: umocnić się na rynku europejskim. A to jest możliwe jedynie wówczas, kiedy ma się dla tego rynku odpowiedni produkt.

Co to znaczy dokładnie: produkt na rynek europejski?

Tutaj najlepiej sprzedają się dziś auta z segmentu C. Czyli średniej wielkości. I jeśli chce się zaistnieć w Europie, trzeba zaoferować właśnie taki model – a my w przeszłości go nie mieliśmy. To segment bardzo zatłoczony, właśnie przez „niemiecką trójkę". Naszym atutem jest tu współpraca z Daimlerem, który buduje dla nas silniki i skrzynie biegów – bo zawsze dobrze jest tworzyć coś nowego ze sprawdzonym partnerem. Ale też musieliśmy coś dołożyć od siebie – bardzo innowacyjny wygląd auta. I to wszystko, co ma środku.

Ten innowacyjny wygląd to chyba zasługa szefa ds. projektów Alfonso Albaisa, który dołączył do was niespełna trzy lata temu?

Alfonso i jego zespół stworzyli coś, co nazywamy „językiem Infiniti". Z ponad 20-letniego doświadczenia w motoryzacji wiem, że jeśli jakieś auto nie potrafi przemówić własnym językiem, nie trafi w gusta na rynku. Ten język Infiniti widać już po kolejnych modelach, które będziemy wprowadzali.

Czy pójdziecie w kierunku coraz mniejszych modeli? I będą Q20 i Q10?

Z naszego rozeznania wynika, że rynek woli raczej auta większe. Przy tym musimy na nich zarabiać. Kolejnym krokiem będzie więc Q60, który już pokazaliśmy w Stanach Zjednoczonych i reakcje są bardzo zachęcające. Ale pierwszym klientem na świecie na to auto okazał się Polak, który je zamówił, nie wiedząc nawet, ile kosztuje. Z odbiorem będzie musiał poczekać do jesieni, bo wtedy zamierzamy wprowadzić ten model na rynek europejski. Potem przyjadą kolejne, co do których wiemy tylko, że będzie je łatwo wyróżnić. I ze względu na ten wygląd, ale i zaawansowane technologie, bo jesteśmy w pełni gotowi do produkowania aut autonomicznych. Oczywiście takich, w których opcja autonomiczna w każdej chwili może być odłączona, bo to kierowca zdecyduje, czy chce jechać sam, czy woli być wieziony.

Na które europejskie rynki stawiacie dziś największy nacisk?

W Europie mamy dwa rodzaje rynków – największe, takie jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Włochy, i takie jak Polska, gdzie musimy umacniać swoją obecność, bo potencjał wzrostu jest największy. W Polsce mamy silnego partnera w Grupie PGD i wspólnie rozwijamy sieć dilerską w całym kraju.

Przyjechał pan do Polski na otwarcie salonu sprzedaży Infiniti w Krakowie. Jak często pan jeździ na takie uroczystości?

Tak często, jak to tylko możliwe. Zawsze chcę posłuchać, co nasz partner i jego klienci mają do powiedzenia. Byłem na otwarciu salonu w Sosnowcu, w planach mamy jeszcze Poznań, Wrocław i Gdańsk. I pewnie nie jest to jeszcze ostatnie słowo, bo w naszym wypadku to właśnie polski rynek rośnie najszybciej. Podobne doświadczenia miałem jeszcze wówczas, kiedy pracowałem w Nissanie. Teraz z Infiniti historia się powtarza.

Czy to prawda, że Infiniti będzie usatysfakcjonowany, gdy będzie tak silny, jak również japoński Lexus?

Nie staramy się ścigać z innymi markami. I nie mamy aut, które można by porównywać z autami Lexusa. To, czego szukamy, to szanse na rynkach, gdzie mamy potencjał wzrostowy. I musimy podwajać sprzedaż, korzystając z tego, że rynek premium cały czas rośnie. Jednocześnie oferta premium stała się bardziej dostępna, bo nagle pojawiły się w niej segmenty A, B, C, a kiedyś mówiono, że może być to jedynie D. Więc auta są nie tylko dla wielkich prezesów, ale stały się dostępne również dla klasy średniej.

Infiniti ma w Europie jedną fabrykę – w Wielkiej Brytanii. Macie tam też centrum badań i rozwoju. Nie niepokoi pana myśl, że nagle ten zakład i to centrum znajdzie się poza Unią Europejską?

Niepokoi. Ale firma taka jak nasza nie ma zwyczaju mieszać się w politykę...

Może się jednak okazać, że to sama polityka wam namiesza. Co oznaczałoby dla waszego biznesu, gdyby rzeczywiście doszło do Brexitu?

Wolę o tym nie myśleć. Na razie. Wielka Brytania jest nadal częścią Unii Europejskiej, a Brytyjczycy sami zdecydują o swojej przyszłości. I prawdą jest, że dla każdego biznesu podstawą jest stabilność. Nie mieliśmy tej stabilności wcześniej, bo i była ostra dewaluacja rubla, i wahania kursu euro. Nie ma więc innego wyjścia, jak dostosowanie się do zmieniających się warunków, chociaż nigdy nie jest to łatwe. Na szczęście Nissan, którego częścią jesteśmy, ma wyjątkowe zdolności dopasowywania się do najtrudniejszych sytuacji. I wiemy, że trzeba reagować natychmiast.

CV

François Goupil de Bouillet jest związany z motoryzacją od 25 lat. W Nissanie pracuje od 2002 r. W firmie odpowiadał między innymi za rynek rosyjski, a potem za Europę Środkową i Wschodnią. Wcześniej pracował dla Forda. Ma 61 lat, jest Francuzem. Absolwent EM Lyon Business School.

Rz: Jak wam się udało przekonać rynek, że auto premium wcale nie musi być produkcji którejś z trzech niemieckich potęg?

Stało się tak, bo mamy dla Europy zupełnie odmienną strategię i specjalny produkt – nasze najmniejsze auto Q30. Nie zamierzaliśmy kopiować sukcesów któregokolwiek z konkurentów i powielać ich modeli. A klientom kupującym auta premium mogliśmy pokazać coś nowego wobec tego, co oferuje „niemiecka trójka". Nas też zaskoczył popyt na Q30 i Qx30. Wcześniejszy model Q50 pomógł budować wizerunek marki, ale na rynku mocno nas osadził właśnie Q30. Auto od początku do końca zaprojektowane i wyprodukowane na rynek europejski. Powstało w naszym centrum inżynieryjnym w Londynie i wyjeżdża z fabryki w Sunderland. To nie jest auto globalne, nie takie było nasze zamierzenie. Ale nagle okazało się, że jest na nie popyt także na innych rynkach, np. w USA. Zawsze przygotowujemy modele pod konkretne rynki – chiński, amerykański. Tam dajemy sobie radę bardzo dobrze. Więc teraz mamy jeden główny cel: umocnić się na rynku europejskim. A to jest możliwe jedynie wówczas, kiedy ma się dla tego rynku odpowiedni produkt.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację