Rzeczywiście pokazaliśmy model, którego od Kia mało kto oczekiwał: elegancki, sportowy, ze świetnymi parametrami, w dodatku czterodrzwiowy. Dziesięć lat temu, kiedy Kia była już silną tanią marką wiedzieliśmy, że jesteśmy gotowi do wyprodukowania naprawdę prestiżowego auta. Przez ostatnie lata i designem, i technologiami pokazaliśmy, że naprawdę odjechaliśmy daleko od starego wizerunku.
Jesteśmy więc dziś pewni wartości marki, chociaż to konsumenci muszą mieć do niej przekonanie. Na razie nawet nie podejrzewają, że korzystamy z tak zaawansowanych technologii – że tak, jak auta premium, nasze auta mają sensory, kamery, wspieranie funkcji parkowania, aktywny tempomat. Tyle że u nas są one tańsze. W promowaniu marki zamierzamy więc kłaść nacisk na technologie. Oczywiście, że zawsze znajdą się krytycy, którzy powiedzą: żeby auto nie wiem jak było dobre, piękne i niezawodne, to w dalszym ciągu jest to Kia. Jesteśmy na to przygotowani.
Jest pan związany z marką od ośmiu lat. Kiedy poczuł pan, że Kia idzie we właściwą stronę, właśnie w kierunku wizerunku auta z wyższego segmentu?
Jakieś pięć lat temu, kiedy pojawiło się sportage. Kiedy pytaliśmy naszych klientów, dlaczego je kupili, odpowiadali: bo się nam podoba. My w Kia już wiedzieliśmy, że udało nam się połączyć argumenty racjonalne – cenę i technologie – z emocjonalnymi, czyli z tym, jak to auto się prezentuje i jak się prowadzi. Z argumentami racjonalnymi wcześniej nie mieliśmy kłopotów, bo siedmioletnia gwarancja była przekonująca. Z emocjami było różnie. Zresztą pewnie dalej tak będzie, chociaż teraz jesteśmy zdeterminowani, żeby Kia technologicznie i materiałami wykorzystanymi do produkcji nie różniła się od aut segmentu premium, chociaż oczywiście zamierzamy pozostać marką masową. To pozwoli nam być jednym z ważniejszych graczy na rynku europejskim.
Czego więc oczekuje pan od stingera?
Po pierwsze, żeby pod każdym względem wyróżniał się na rynku masowym. Cena musi być konkurencyjna, może minimalnie niższa od tego, co oferuje najsilniejsza konkurencja. Dla nas punktem odniesienia pozostanie na razie BMW z serii 4 i sportowe Audi A5. Oczywiście nie zamierzamy się z nimi porównywać cenowo, ale wyglądem, materiałami i jakością jak najbardziej. Mamy także świadomość, że wielu konsumentom bardzo podobają się tamte modele, ale ze względów finansowych są one dla nich nieosiągalne. Chcemy więc, by wtedy pomyśleli, że to Kia ma dla nich odpowiednią propozycję. Pewnie, że projektując stingera mogliśmy sięgnąć po zaawansowanie technologiczne, projektując auto dwumiejscowe. Nie mamy z tym żadnego problemu, ale nie byłoby to zgodne z naszym podejściem do rynku. Bo musiało to być auto jednocześnie do codziennego użytku.