Powiedzieć deja vu o polskim budownictwie w 2019 roku to nie powiedzieć nic! Od pewnego czasu obserwujemy swoisty ping pong między firmami budowlanymi, których interesy reprezentuje Polski Związek Pracodawców Budownictwa (PZPB), a rządem i jego agencjami realizującymi największe inwestycje infrastruktury drogowej i kolejowej.
Ci drudzy uparcie twierdzą, że właściwie nic szczególnego się nie dzieje. Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" stwierdził, że w przypadku dróg realizowanych obecnie jest ok. 160 dużych projektów, a zerwane kontrakty stanowią zaledwie niecałe 6 proc. Dał też do zrozumienia, że problemy części wykonawców nie dotyczą rynku polskiego, tylko perturbacji na rynkach trzecich (Ameryka Płd czy Turcja).
Ponadto minister jest zadowolony, że obecnie nie ma już możliwości przenoszenia ryzyka przez generalnych wykonawców na podwykonawców. Problem niedoszacowanych kontraktów wprawdzie dostrzega, ale chyba nie jest on tak istotny, gdyż zasłużył zaledwie na jednozdaniowy komentarz. Więcej refleksji min. Adamczyk na ten temat nie posiada, a pamiętamy przecież jego płomienne wystąpienia w Sejmie poprzedniej kadencji, kiedy wytykał swoim poprzednikom – jak najbardziej słusznie – że w poprzednim szczycie realizacji inwestycji infrastrukturalnych przed Mistrzostwami Europy w piłce nożnej w Polsce w 2012 roku dopuścili do masowych bankructw firm wykonawstwa budowlanego w efekcie drastycznego wzrostu cen materiałów budowlanych, do czego z kolei przyczyniło się spiętrzenie realizacji wielu projektów w tym samym czasie.
Szef innej ważnej agencji rządowej realizującej projekty drogowej GDDKiA Tomasz Żuchowski narzeka z kolei, że budowlańcy systematycznie powracają z postulatem waloryzacji kontraktów podpisanych we wcześniejszych latach, co go dziwi, bo przecież administracja państwowa analizowała pod względem prawnym możliwość dodatkowej waloryzacji tych umów i analizy te wykazały, że ponoć nie jest to możliwe m.in. z powodu ryzyka utraty dofinansowania unijnego. Szef GDDKiA kwestionuje też wzrost cen materiałów budowlanych, twierdząc, że w dużej mierze jest on pozorny, gdyż wielu wykonawców do wyceny kontraktów kilka lat temu przyjmowało zaniżone koszty materiałów i usług i wygrywało przetargi za 60-70 proc. ówczesnego kosztorysu GDDKiA.
Na początku 2019 roku po rocznych negocjacjach wspólna komisja ekspertów Ministerstwa Infrastruktury oraz Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB) ustaliła wprawdzie formułę waloryzacji nowo zawieranych kontraktów, ale ograniczając maksymalną wartość waloryzacji do poziomu nie więcej niż 5 proc . wartości umownej kontraktu (ciekawe skąd wziął się pułap 5 proc., który nie ma wiele wspólnego ze światem realnym), co skądinąd przeczy argumentowi imposybilizmu dokonywania jakiejkolwiek waloryzacji, często podnoszonemu przez urzędników publicznych.