Rz: Dlaczego regionalne programy operacyjne (RPO) są realizowane nie tylko wolniej od krajowych, ale i też w porównaniu z okresem 2007–2013?
Przyczyn jest wiele. Programy ruszyły ze znaczącym opóźnieniem. Przy tym start, w zależności od regionu, był nierówny. Być może w poprzedniej perspektywie było inaczej, gdyż wtedy stosowaliśmy w Polsce specjalny system bonusów dla regionów. Polegał on na tym, że wykorzystując efektywnie najwięcej środków można było w połowie perspektywy otrzymać dodatkowe dofinansowanie z tzw. rezerwy wykonania. Był to silny bodziec. Perspektywa 2014–2020 jest w dużej części inna niż poprzednia.
Trudniejsza?
Tak. Zarówno ze względu na tzw. warunki ex ante, jak i na mechanizmy efektywnościowe, które wprowadzono do RPO. Dodatkowo obecnie zdecydowanie mniej jest środków unijnych na pożądane przez samorządy drogi lokalne, infrastrukturę szpitali powiatowych czy realizację projektów z zakresu turystyki. Także m.in. dlatego wyniki realizacji RPO nie są takie jakie powinny być. Przyczyny tego są jednak znacznie szersze na co zwróciliśmy uwagę w planie przyśpieszenia RPO, który powstał w naszym resorcie w ostatnim kwartale ub.r. Wskazaliśmy w nim, na jakie aspekty regiony powinny zwrócić uwagę. Sukces we wdrażaniu RPO zależy od właściwego stopnia zarządzania oraz przygotowania, ale też bieżącego monitorowania projektów, zarówno tych realizowanych w trybie konkursowym, jak i pozakonkursowych. Mówiąc o przygotowaniu, mam na myśli nie tylko instytucje zarządzające, ale również wnioskodawców.
Tyle że marszałkowie najpierw wskazywali, że nie ma krajowej mapy zdrowia, a następnie krajowego planu gospodarki odpadami. Teraz brakuje prawa wodnego, mówią więc, że to rząd ich opóźnia?