W ostatnich tygodniach wielu alergologów podkreśla, że mamy do czynienia z prawdziwą pandemią chorób alergicznych. – Rzeczywiście zachorowań jest więcej. Skromne wyliczenia mówią o tym, że jedna trzecia Polaków ma objawy alergii. To jest przecież 12 mln osób. Ponadto dodatnie testy alergiczne wychodzą praktycznie u co drugiej osoby. Wszyscy ci ludzie w pewnym momencie mogą zareagować alergicznie – mówi dr Piotr Dąbrowiecki, alergolog Wojskowego Instytutu Medycznego i przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP.
Ekspert dodaje, że wielu Polaków nie wie o swoim schorzeniu, bo nie otrzymali na czas diagnozy. Przed pandemią na rozpoznanie astmy trzeba było czekać ok. siedmiu lat. Teraz ten okres jeszcze się wydłużył. – Na wizytę u alergologa trzeba czekać nawet dziewięć miesięcy. Ja obecnie przyjmuję pacjentów, którzy zapisali się pół roku temu – mówi Dąbrowiecki. – Tymczasem pacjent powinien trafić do specjalisty w ciągu miesiąca od wystąpienia objawów choroby – dodaje.
Przed pandemią na rozpoznanie astmy trzeba było czekać ok. siedmiu lat. Teraz ten okres jeszcze się wydłużył.
Dokuczliwe alergeny
Alergia jest nadmierną reakcją organizmu na pewne czynniki – alergeny, które dla zdrowej osoby są zupełnie nieszkodliwe. W zależności od sposobu ekspozycji na alergeny mówi się o alergii pokarmowej, kontaktowej i wziewnej. Ta ostatnia dokuczliwa jest zwłaszcza latem z uwagi na pyłki drzew, traw czy zarodniki grzybów. Teraz, w czerwcu i lipcu, najwięcej kłopotów sprawia komosa, bylica i ambrozja. Pyłki traw i chwastów utrzymują się w powietrzu nawet do końca września.
Alergicy reagują także na roztocza obecne w kurzu domowym, ale ten rodzaj alergii uaktywnia się częściej zimą, gdy chorzy spędzają dużo czasu w zamkniętych pomieszczeniach.