Wprowadzenie rewolucyjnych dla Brytyjczyków zmian postuluje sir Liam Donaldson, odpowiedzialny w rządzie za służbę zdrowia.
Obecnie każdy, kto chce przeznaczyć swoje narządy do przeszczepu, musi się wpisać na krajową listę dawców, deklarując, że się zgadza, by jego narządy zostały wykorzystane do przeszczepu.
Pomysł Donaldsona zakłada, że każdy obywatel po śmierci może być traktowany jako potencjalnydawca, chyba że wcześniej zgłosi swój wyraźny sprzeciw w którymś z regionalnych urzędów służby zdrowia. - Nie ma innego wyjścia - uzasadnia Donaldson, podkreślając niewystarczającą liczbę dawców organów w stosunku do wydłużającej się liczby osób oczekujących na przeszczep. Dzięki obowiązkowemu dawstwu, zdaniem Donaldsona, liczba przeszczepów może się zwiększyć nawet trzykrotnie.
Statystycznie w Wielkiej Brytanii dokonuje się 12 przeszczepów na milion mieszkańców, podczas gdy w Hiszpanii jest trzykrotnie więcej. Pomysł Donaldsona pochwala prof. Wojciech Rowiński, wybitny polski transplantolog. - System zarejestrowanego sprzeciwu, jak pokazało życie, sprawdza się w wielu krajach, np. w Hiszpanii, gdzie liczba przeszczepów jest największa - podkreśla w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Zaznacza jednak, że choć w Polsce także funkcjonuje zasada domniemanej zgody na pobranie narządów, to istnieje obyczaj rozmów z rodziną, które często podważają wolę zmarłego.