Resort opublikował w czwartek na swoich stronach internetowych propozycje kwot, które będzie dopłacał do każdego refundowanego leku.
– Dzięki temu firmy będą z góry wiedziały, ile dopłacimy do leków zawierających tę samą substancję. Jeśli chcą być konkurencyjne, to cena ich leków powinna być jak najbardziej zbliżona do tego limitu – wyjaśnia Artur Fałek, dyrektor Departamentu Polityki Lekowej resortu. Firmy mają siedem dni na zaproponowanie nowych cen.
– To za mało czasu – ocenia Irena Rej, szefowa Izby Gospodarczej Farmacja Polska. – Nie jesteśmy traktowani po partnersku, o planowanych zmianach nikt nas nie zawiadamia.
W tej chwili państwo dopłaca do wszystkich leków zawierających tę samą substancję tyle, ile kosztuje najtańszy z nich. Dlatego firmom zależy, by to ich lek wyznaczał limit dopłat dla całej grupy: dla pacjenta jest on wtedy bezpłatny, całą cenę pokrywa państwo.
– To bardzo dobry system: wymusza konkurencję i wpływa na obniżanie cen. Rozwiązanie właśnie wprowadzone idzie w tym samym kierunku – tłumaczy Wiesław Latuszek-Łukasiewicz z wydawnictwa Medycyna Praktyczna. Tłumaczy, że przepisy pozwalające na przygotowanie takich list wprowadziła ustawa – Prawo farmaceutyczne z ubiegłego roku. Pierwszy raz zastosowano je właśnie teraz. – Mamy nadzieję, że pozwoli to opracować projekty list refundacyjnych, w których leki będą miały niższe ceny niż w tej chwili – mówi Fałek.