Dzieci w kolejce do psychiatry

Przybywa chorych młodych ludzi, a na pomoc muszą długo czekać. Dramatycznie brakuje specjalistów

Aktualizacja: 19.02.2010 04:20 Publikacja: 18.02.2010 21:41

Dr Jolanta Paruszkiewicz z Oddziału Psychiatrii Dziecięcej w Józefowie koło Warszawy opowiada, że co

Dr Jolanta Paruszkiewicz z Oddziału Psychiatrii Dziecięcej w Józefowie koło Warszawy opowiada, że coraz częściej trafiają do niej 8-, 10-letnie dzieci po próbach samobójczych. – Jeszcze kilka lat temu próby samobójcze wśród tak małych dzieci się nie zdarzały – przyznaje. Dziś jej placówka otworzy wyremontowany oddział dla dzieci

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Lekarze przyznają, że coraz więcej dzieci i młodzieży ma problemy ze zdrowiem psychicznym. – Od dwóch lat trafiają do nas małe 8-, 10-letnie dzieci po próbach samobójczych. Jest ich kilkoro w ciągu roku. To dużo. Jeszcze kilka lat temu próby samobójcze wśród tak małych dzieci się nie zdarzały – opowiada dr Jolanta Paruszkiewicz z Oddziału Psychiatrii Dziecięcej w Józefowie k. Warszawy.

– Coraz więcej jest dzieci z ADHD, z nerwicami. Potrzeby niesienia pomocy są coraz większe – dodaje dr Józef Rusin, konsultant ds. pediatrii z Podkarpacia.

– Rodzice idą z dzieckiem po pomoc nie wtedy, kiedy ono ma problem, ale gdy sami mają problem z dzieckiem – mówi prof. Tomasz Wolańczyk, konsultant psychiatrii dziecięcej na Mazowszu. – Jeśli młody człowiek jest agresywny, natychmiast trafia do poradni. Jeśli jest permanentnie smutny, ale nie wagaruje, nikt się nim nie zajmie.

Sami rodzice opowiadają, że gdy ich dzieci potrzebują pomocy, idą prywatnie do lekarza. – Wśród rodziców naszych pacjentów większość stanowią tacy, których na to nie stać – przyznaje prof. Wolańczyk. Dlaczego?

Bo dziś w kolejce do publicznego leczenia psychiatrycznego dzieci czekają po kilka, nawet kilkanaście miesięcy. – W Polsce nie ma automatycznego systemu pomocy dzieciom z takimi problemami – zaznacza prof. Wolańczyk.

Brakuje miejsc w ośrodkach socjoterapii. Kolejki sięgają nawet dwóch lat i młodzież, która miała problemy z prawem, trafia na oddziały psychiatryczne. Tam z kolei zajmują miejsca dzieciom, które potrzebują leczenia.

Dlatego młodzi pacjenci leżą na zwykłych oddziałach pediatrycznych. – Pacjentów wysyłamy do ośrodka w Łańcucie, który jest bardzo dobry, ale dalece niewystarczający jak na potrzeby regionu – opowiada dr Rusin. – Jeśli wystarcza pomoc psychologa, zostawiamy dzieci u siebie. Jeśli sytuacja jest pilna, a brakuje miejsc, wysyłamy je do Warszawy czy Lublina.

[srodtytul]Za mało miejsc w przychodniach[/srodtytul]

Lekarze dodają, że sytuację utrudnia brak miejsc dziennej terapii.

– Mam pacjentkę, która mogłaby być leczona w przychodni, wystarczyłaby terapia raz, dwa razy w tygodniu. Ta chorująca na anoreksję dziewczyna jest spod Białej Podlaskiej. Jeśli nie dostanie pomocy u nas, w szpitalu, nikt jej nie pomoże, bo do lekarza się nie dostanie – mówi prof. Wolańczyk.

[srodtytul]Przepis zrobił lukę[/srodtytul]

Jest też inny problem: – Dramatycznie brakuje lekarzy tej specjalności. Chętnie założyłbym specjalistyczny oddział, ale nie jestem w stanie znaleźć lekarzy do pracy. W moim regionie jest tylko jeden specjalista psychiatra dziecięcy – twierdzi dr Rusin.

Przez kilka lat specjalizację z psychiatrii dziecięcej mogli robić tylko specjaliści psychiatrzy. Zanim wycofano się z tych przepisów, na rynku medycznym zaczęło brakować lekarzy.

Dopiero w przyszłym roku specjalizację skończą, po przerwie, pierwsi specjaliści psychiatrii dziecięcej.

– Jest szansa, by sytuacja zaczęła się powoli poprawiać – prognozuje prof. Wolańczyk. – Może byłaby szansa na ściągnięcie lekarzy specjalistów, którzy odeszli z publicznej do prywatnej służby zdrowia, ale warunkiem jest lepsze finansowanie naszej pracy.

Za dzień pobytu pacjenta w szpitalu Narodowy Fundusz Zdrowia płaci dziś tyle, ile kosztuje godzina pracy z dzieckiem w prywatnym gabinecie.

[ramka][srodtytul]Coraz więcej zachowań autoagresywnych[/srodtytul]

Światowe dane wskazują, że nawet co piąte dziecko może mieć problemy natury psychicznej. Nie wszystkie ujawniają się w tych samych etapach młodości. Według naukowców 7 – 10 proc. dzieci może wymagać profesjonalnej pomocy psychologa, pedagoga lub psychiatry. Polskie badania mówią o zaburzeniach funkcjonowania u 17 proc. młodzieży szkolnej. U 9 proc. objawy te są na tyle nasilone, że można mówić o zaburzeniach psychiatrycznych. Lekarze podkreślają, że największym problemem nie jest wzrost liczby zachorowań, ale zmiana ich charakteru. Na przykład znacznie częściej niż kiedyś obserwuje się u młodzieży zachowanie autoagresywne, jak okaleczenia czy samobójstwa. Nowym zjawiskiem są próby samobójcze małych uczniów. Nasilają się przed końcem semestrów szkolnych.

[i]—syl[/i][/ramka]

Lekarze przyznają, że coraz więcej dzieci i młodzieży ma problemy ze zdrowiem psychicznym. – Od dwóch lat trafiają do nas małe 8-, 10-letnie dzieci po próbach samobójczych. Jest ich kilkoro w ciągu roku. To dużo. Jeszcze kilka lat temu próby samobójcze wśród tak małych dzieci się nie zdarzały – opowiada dr Jolanta Paruszkiewicz z Oddziału Psychiatrii Dziecięcej w Józefowie k. Warszawy.

Pozostało 89% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"