– Sprawdzanie pracy całego resortu to ogromne zadanie. Będziemy prosić resort zdrowia o uszczegółowienie, na jakiej kontroli mu tak naprawdę zależy – mówi Lech Rejnus, dyrektor Departamentu Zdrowia w NIK.
Nieoficjalnie wiadomo, że inspektorzy odnieśli się do prośby Ewy Kopacz bardzo niechętnie. Szefowie NIK zastanawiali się, czy w ogóle resort kontrolować.
W rozmowach podkreślali, że w ubiegłym roku robili to aż siedem razy. Opracowywali m.in. raporty o ratownictwie medycznym, korzystaniu przez resort z zewnętrznych doradców, zmianach w przemyśle farmaceutycznym.Nowej ekipie w resorcie najbardziej zależało na sprawdzeniu, czy lista leków refundowanych była tworzona prawidłowo.
Media oskarżyły byłego wiceministra Bolesława Piechę z PiS, że jeden z leków kardiologicznych firmy Servier dopisał do listy refundacyjnej z pominięciem procedur. Piecha zdecydowanie zaprzecza.
– Sprawą zajmuje się już Centralne Biuro Antykorupcyjne. My też możemy sprawdzać ten sam departament. Ale to chyba trwonienie publicznych pieniędzy – mówił „Rz” jeden z kontrolerów.