Masz gorączkę, przyjdź za tydzień

Pacjentce z wysoką temperaturą kazano w prywatnej przychodni firmy MEDI-system czekać niemal tydzień na wizytę u internisty. Oczywiście niepłatną – przychodnia ma podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia.

Publikacja: 31.01.2008 05:41

– To niedopuszczalne – komentują pracownicy mazowieckiego NFZ.Pani Ewa zadzwoniła wczoraj rano do przychodni przy ul. Kijowskiej na Pradze-Północ. Od kilku lat jest tam zarejestrowana jako pacjentka, za którą płaci NFZ. Wczoraj, kiedy termometr wskazał 38 stopni Celsjusza, kobieta się przeraziła.

– Dlatego chciałam od razu dostać się do mojego internisty – mówi nasza czytelniczka. – Czułam się fatalnie. Miałam objawy silnego przeziębienia, no i ta wysoka gorączka – opowiada.

Od rejestratorki usłyszała, że lekarz przyjmie ją, ale dopiero w... poniedziałek.

Kiedy zdziwiona za- protestowała, dowiedziała się, że może spróbować przyjść po południu i zapytać lekarza, czy ją przyjmie.

– Ale pani w rejestracji od razu mnie uprzedziła, że to będzie mało prawdopodobne, bo jest sezon zachorowań, a rano nie było żadnego lekarza – tłumaczyła.

Dyrektorka przychodni przy ul. Kijowskiej Agnieszka Mrozowicz uważa, że musiał nastąpić „problem z komunikacją”.

– Być może pacjentka źle zrozumiała naszego pracownika. Zapewne zaproponowano jej przyjście do lekarza, ale w godzinach popołudniowych – mówi Mrozowicz.

I dodaje, że pacjenci często nerwowo reagują, kiedy usłyszą, że muszą czekać na wizytę. Mrozowicz na pytanie, czy pacjenci często się skarżą na trudności z dostaniem się do lekarza, odpowiada: – Czasami.

Całą sytuacją jest zaskoczona Wanda Pawłowicz z mazowieckiego Funduszu.

– Lekarze mają obowiązek natychmiastowego przyjęcia pacjenta z gorączką – mówi urzędniczka.

– Fundusz za każdego pacjenta płaci ryczałt. W zależności od wieku chorego jest to od 81 do ponad 100 zł rocznie. Przy dużej liczbie zarejestrowanych osób to są naprawdę spore sumy – uważa Wanda Pawłowicz. I dodaje, że przychodnia przy ul. Kijowskiej, w której przyjmuje sześciu internistów, kontrakt z NFZ podpisuje już od kilku lat.

–To jedna z największych placówek w tamtej okolicy. Karty ma tu założone kilka tysięcy osób – mówi.

Pani Ewa ostatecznie zdecydowała się na wizytę w prywatnym gabinecie. Zapłaciła za nią 70 zł.

– Ale musiałam iść, bo potrzebne mi było zwolnienie od lekarza. Przecież w takim stanie nie mogłam się zgłosić do pracy – wyjaśnia.

I dodaje, że to już nie pierwszy raz odesłano ją z tej przychodni z kwitkiem. – Za każdym razem tłumaczą to brakiem lekarzy i nawałem pacjentów– twierdzi czytelniczka.

Ochrona zdrowia
„Zero tolerancji” dla agresywnych pacjentów. Szpitale oczekują zmian prawnych
Ochrona zdrowia
Wyzwania dla opieki długoterminowej będą rosnąć
Ochrona zdrowia
Będzie ostrzejsza kara za napaść na lekarza lub ratownika medycznego
Ochrona zdrowia
Lipcowe podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia. AOTMiT zaczyna szacować koszty
Ochrona zdrowia
Alternatywa dla sanatorium? Pacjent musi więcej zapłacić, ale wybiera czas i miejsce
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem