Zbliża się coroczna wrześniowa akcja „Sprzątanie świata". Z tej okazji rozlegają się nawoływania do ekologicznej akcji złomowania starych urządzeń, także rowerów. W każdym kraju, w naszym też, w piwnicach, szopach, komórkach, na balkonach, strychach, podwórkach walają się tysiące rdzewiejących rowerów. Wprawdzie zepsute od dawna, ale szkoda wyrzucić. A jeśli wyrzucić, to na złomowisko albo do zagajnika, lasu. Owszem, to wstydliwe, nie wypada, ale co z tym żelastwem zrobić?
Carlos Enrique Moraquin wiedział co – tchnął w rowery drugie życie, dosłownie. Wprawdzie w nowym wcieleniu przestają jeździć, ale pedałować na nich można i trzeba, z wielkim pożytkiem.
Gwatemala to ubogi kraj, wiele regionów nie jest zelektryfikowanych, dlatego tamtejsza ludność nie może korzystać z najprostszych zdobyczy cywilizacyjnych, na przykład z elektrycznych młynków do kawy czy mikserów.
Nie może? Już może, za sprawą firmy Maya Pedal, którą założył Carlos Enrique Moraquin w miasteczku Sam Andreas Itzapa. Firma przerabia za niewielkie pieniądze (wielkich tam nie mają) stare rowery na tzw. bicimaquinas, czyli na napęd do pomp wodnych montowanych przy studniach, wiertarek, mikserów, łuskownic orzechów i kukurydzy. Piekarnie korzystają z bicimaquinas do mieszania ciasta, cukiernie do kręcenia lodów. Możliwych zastosowań jest wiele, firma jest elastyczna, dostosowuje się do potrzeb ludności. Korzysta z dostępnych materiałów, czyli – mówiąc wprost – czerpie ze złomowisk.
– Ekologia to nie jest to, co w ubogich rejonach Gwatemali spędza ludziom sen z powiek, ale oni też zauważają, że bicimaquinas nie robią hałasu, nie warczą, nie smrodzą spalinami, a najedzonemu człowiekowi sprawiają autentyczną przyjemność, gdy pedałuje na świeżym powietrzu, mogąc jednocześnie być w pracy i bez przeszkód i uszczerbku dla wykonywanej roboty gawędzić z sąsiadami, co w naszej kulturze jest ważne – podkreśla gwatemalski wynalazca i przedsiębiorca.