To mógłby być scenariusz filmu sensacyjnego. Dwóch młodych inżynierów zamieniło się w detektywów. Szukają dowodów na sprzedaż szpiegowskich programów tajnym służbom w krajach rządzonych przez dyktatorów.
Oprogramowanie FinFisher rozprzestrzenia się jak zwykły wirus komputerowy. Gdy już zainstaluje się w maszynie ofiary, ma możliwość nagrywania rozmów przez komunikatory, robienia zrzutów ekranu, rejestrowania naciśnięć klawiszy. Może uruchomić kamerę i mikrofon wbudowane w laptopa i podsłuchiwać, co się dzieje w pobliżu. Program jest bardzo wyrafinowany – unika wykrycia przez najpopularniejsze programy antywirusowe. Ma też wersje na wszystkie popularne systemy telefonów komórkowych.
Listy z niespodzianką
Twórcy FinFisher (znanego również jako FinSpy) – brytyjska Gamma International – zapewniają, że to oprogramowanie przeznaczone jest dla policji. Z materiałów firmy wynika, że pozwala ono „uzyskać dostęp do namierzanych systemów komputerowych, do wszystkich informacji na nich przechowywanych, również zaszyfrowanych". Elektroniczny szpieg używany jest przez policję „do walki z pedofilami, terrorystami, zorganizowaną przestępczością, porywaczami i handlarzami ludźmi" – zapewnia Martin J. Muench z Gamma reporterów „The New York Times". Czyli – doskonałe narzędzie dla stróżów prawa.
I tu pojawiają się 32-letni Morgan Marquis-Boire z Citizen Lab Uniwersytetu Toronto oraz 24-letni informatyk Bill Marczak. Przeanalizowali oni listy e-mail, które otrzymali polityczni działacze z Bahrajnu. W ich załącznikach ukryty był wirus FinFisher, który miał przekazywać informacje na serwery w stolicy Bahrajnu Manamie. Żadna z trzech namierzanych osób nie miała przeszłości kryminalnej, mieszkają w Londynie i Waszyngtonie.
Marczak i Marquis-Boire szybko skojarzyli, gdzie jeszcze pojawił się szpiegowski program. Rok wcześniej w Egipcie odkryto ofertę na 287 tys. euro za zakup oprogramowania FinFisher złożoną reżimowi Hosniego Mubaraka.