Współodpowiedzialność sąsiedzka za miasto

Władze miejskie powinny zdecentralizować swoją aktywność w planowaniu. Ten obowiązek mógłby być realizowany w formule partnerstwa administracyjno-sąsiedzkiego.

Publikacja: 04.03.2018 18:24

Współodpowiedzialność sąsiedzka za miasto

Foto: ROL

Miasto to nasi sąsiedzi. Żyjemy blisko nich. Jesteśmy również sąsiadami dla innych. We współczesnych miastach to część ciągle żywej koncepcji jednostki sąsiedzkiej Perry'ego. Od lat 30. ubiegłego wieku kształtuje formułę urbanizacji miast amerykańskich. Związana z koncepcją lokalnej szkoły jako swoistego centrum życia społecznego zakłada naturalne związki sąsiedzkie oparte na formule współpracy rodziców w szkolnym środowisku.

W realiach amerykańskich jest wsparta formułą wyodrębnionego samorządu szkolnego, podatku szkolnego oraz administracji szkoły wybieranej przez mieszkańców.

Ale i my w ramach samorządu gmin mamy możliwość tworzenia jednostek pomocniczych, może właśnie dla wspólnot szkolnych. A chciałoby na ich rzecz działać (wg badania CBOS) aż 10,3 proc. z nas. Warto też w mieście szukać tych mniejszych wspólnot. Bo oprócz szkoły to i nasza ulica, czyli wspólnota sąsiedzka, może osiedlowa. Ale czy nasze miasto jest dobrym miejscem dla sąsiedztwa?

Aż 89 proc. z nas nie unika kontaktu z sąsiadami, choć równocześnie 65 proc. utrzymuje jednak dystans, a 10 proc. po prostu w ogóle unika kontaktów. Dla 84 proc. z nas te relacje są ograniczone do pozdrawiania się, ale 72 proc. świadczy sobie wzajemnie usługi, jak pomoc i opieka nad dziećmi czy przy sprawach domowych. A dla 35 proc. to kontakty towarzyskie, imieniny, wspólne spotkania.

Dla 64 proc. tylko z niektórymi z sąsiadów, nie więcej niż z pięcioma. Istnieje również samotność miejska, bo 28 proc. nie ma nikogo z kim mieliby relacje. Jednak najstarsi i najmłodsi w mniejszym stopniu czują się miejską wspólnotą sąsiedzką. Kiedy więc widzimy renesans ruchów miejskich, to w gruncie rzeczy chodzi o odtworzenie sąsiedztwa miejskiego, o uruchomienie możliwości wspólnego działania. Swoistego powrotu do komitetów osiedlowych, tak kiedyś krytykowanych.

Jednak rośnie nam poziom konfliktów, bo 10 proc. spośród ankietowanych mówi, że jest w stanie konfliktu ze swoimi sąsiadami. To niestety w ciągu ostatnich pięciu lat więcej o 4 proc. Dzieje się tak może dlatego, że nie zawsze władze miejskie dają nam możliwości realizowania swoich aktywności. Choć budżet obywatelski jest taką możliwością, to jednak nie stosujemy brytyjskiej metody planowania sąsiedzkiego. A przecież można by opracowywać lokalne plany przestrzeni publicznych i sposób ich zagospodarowania przez wspólnoty sąsiedzkie, czyli przez lokalne ruchy miejskie.

Byłyby to nasze wspólne plany działania, administracji i nas, użytkowników tych miejsc. Taki wspólny projekt wymagałby profesjonalnego wsparcia ze strony administracji, nie tylko zaś egzekwowania przez nią przepisów. Może właśnie taki projekt naszych przestrzeni wspólnych pozwoliłby ruchom miejskim przejść od formuły kontestacji do wspólnego działania, podjęcia w realnym wymiarze współodpowiedzialności za miasto. Dobrze byłoby gdyby bliskie wybory samorządowe wzmocniły ten sąsiedzki wymiar naszego otoczenia. Władze miejskie powinny też zdecentralizować swoją aktywność w planowaniu.

Bo choć burmistrz odpowiada za plan miasta, to przecież ten obowiązek w odniesieniu do planów przestrzeni publicznej, których sporządzanie nakazuje ustawa o planowaniu, mógłby być realizowany w takiej formule partnerstwa administracyjno-sąsiedzkiego. A planów takich brakuje. Może się ich obawiamy, bo niosą za sobą zgodnie z art. 20 ustawy obowiązek finansowania ich realizacji ze strony budżetu miasta. Ale przecież te lokalne przestrzenie publiczne to sens funkcjonowania naszych wspólnot sąsiedzkich. Dobrze by było, żeby władza urbanistyczna nie obawiała się swoich mieszkańców i prowadziła z nimi dialog na rzecz rozwoju ich miejsc.

A w dużych miastach może warto, aby dzielnice miały możliwość projektowania urbanistycznego swoich przestrzeni wspólnych. Bo projektowanie przestrzeni wspólnych to szansa dla budowania poczucia wspólnoty sąsiedzkiej miasta.

Miasto to nasi sąsiedzi. Żyjemy blisko nich. Jesteśmy również sąsiadami dla innych. We współczesnych miastach to część ciągle żywej koncepcji jednostki sąsiedzkiej Perry'ego. Od lat 30. ubiegłego wieku kształtuje formułę urbanizacji miast amerykańskich. Związana z koncepcją lokalnej szkoły jako swoistego centrum życia społecznego zakłada naturalne związki sąsiedzkie oparte na formule współpracy rodziców w szkolnym środowisku.

W realiach amerykańskich jest wsparta formułą wyodrębnionego samorządu szkolnego, podatku szkolnego oraz administracji szkoły wybieranej przez mieszkańców.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Nieruchomości
Czeski inwestor MY Park na zakupach w Polsce
Nieruchomości
Na jakie mieszkania nas stać? Jaki jest wybór lokali na przeciętną kieszeń?
Nieruchomości
Katowice przyciągają coraz więcej firm z branży IT. Czym kusi miasto?
Nieruchomości
Ghelamco Group wykupiło obligacje. Duża ulga dla inwestorów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Nieruchomości
Przedwiośnie w mieszkaniówce. Duża oferta i stabilizacja cen