Pół biedy, gdy są to lokatorzy, którzy planują zamieszkać w budynku na dłużej, choć i ci potrafią być bardzo uciążliwi. Gorzej, gdy wiele mieszkań w bloku trafia na rynek najmu na doby.
Zmiany na rynku nieruchomości to efekt świetnej koniunktury. Prywatni inwestorzy mają po kilka, a nawet kilkanaście lokali na wynajem. Inwestycja w mieszkanie jest bezpieczna, a zyski sporo większe niż z bankowej lokaty.
Na wynajmie można zarobić średnio ponad 5 proc. rocznie. Najem krótkoterminowy jest jeszcze bardziej opłacalny. Szukając mieszkania do życia na nowym osiedlu, zwłaszcza z dobrym adresem, trzeba się liczyć z ryzykiem, że nie będziemy mieć stałych sąsiadów. Eksperci mówią o rywalizacji o najlepsze lokale w centrach między inwestorami a szukającymi stałego dachu nad głową. Wynajmujący mieszkania inwestorzy, zwłaszcza gdy mają po kilka nieruchomości w portfelu, zwykle nie są zainteresowani tym, co się w bloku dzieje. Dla nich liczy się po prostu zysk.
Nie zawracają sobie głowy uchwałami i decyzjami wspólnoty, często powierzając stosowne pełnomocnictwa albo wyspecjalizowanym firmom, albo nawet swoim najemcom. Ci zaś niekoniecznie chcą się przejmować budżetami wspólnot, remontami, słowem – bieżącym życiem bloku. Może to mieć opłakane skutki.
Zarządzające blokami firmy nie ukrywają, że pogodzenie interesów stałych mieszkańców, inwestorów i najemców to spore wyzwanie. Administracja ma tu do odegrania ogromną rolę. Profesjonalny zarządca wie, że przede wszystkim musi zadbać o tych, którzy mieszkają w budynku na stałe. Bo lokator dziś jest ten, jutro inny. ©?