Wyroby długie, płaskowniki i najpowszechniej stosowane na budowach pręty żebrowane kosztowały rok temu ok. 2,7 tys. zł za tonę, teraz można je kupić nawet za połowę tej ceny. – Dla kogoś, kto zaplanował budowę, to najlepszy moment na dokonanie zakupów – przekonuje Robert Wojdyna, prezes Konsorcjum Stali, jednego z największych dystrybutorów w kraju. Jego zdaniem przyczyną ożywienia na rynku jest nie tylko cenowy dołek, lecz także duże inwestycje samorządowe oraz coraz wyraźniejszy ruch w budownictwie indywidualnym.
Jest oczywiste, iż z powodu kryzysu i załamania żelaznego rynku nie ma szans na powtórzenie w tym roku zeszłorocznych wyników: 32 mld zł przychodów z produkcji hutniczej i zużycia stali w kraju na poziomie 11 – 12 mln ton.
– Ten rok od początku był nietypowy, inwestycje w budownictwie, które jest kluczowym odbiorcą wyrobów hutniczych w kraju, ruszyły z co najmniej dwumiesięcznym opóźnieniem – ocenia prezes Konsorcjum Stali.
Firmy handlujące wyrobami stalowymi, które wstrzymywały dotąd zakupy surowca w hutach, teraz pospiesznie zaczęły uzupełniać zapasy. Mobilizują je sygnały zza południowej granicy: w Czechach i na Słowacji producenci zaczęli już podnosić ceny.
Konsorcjum Stali, które ma własne nowoczesne zbrojarnie, w kwietniu sprzedało o jedną trzecią stali budowlanej więcej niż w marcu. Dalsze optymistyczne plany wiąże z rozpędzającymi się inwestycjami, w których spółka uczestniczy: to budowa węzła komunikacyjnego Konotopa, warszawskiej oczyszczalni ścieków Czajka czy stadionu w Poznaniu.