— Wiele zapisów ustawy o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego, która ma wejść w życie 29 kwietnia br., sprzyja porządkowaniu rynku deweloperskiego. Są tam
jednak takie klauzule, którymi mógłby się zająć Trybunał Konstytucyjny. Przecież ochrona inwestycji w toku jest gwarantowana konstytucyjnie. Tymczasem wprowadzenie w życie tzw. ustawy deweloperskiej powoduje, że dla firm już prowadzących przedsięwzięcia zmienia się zasady w trakcie procesu inwestycyjnego – mówi Jacek Bielecki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
— Spółka zainwestowała w działkę, zrobiła biznesplan, projekt, a teraz ustawodawca zmusza ją do zadłużenia się w banku, aby mogła uzyskać rachunek powierniczy. A jeśli przedsiębiorca nie uzyska finansowania, to interes mu się nie uda, bo jest ustawowo skazany na łaskę i niełaskę banków. Wobec tego może mieć roszczenie do Skarbu Państwa – uważa Bielecki.
Słabsi odpadną
Do tej pory deweloperzy głównie budowali osiedla za pieniądze klientów. Tylko nieliczni oferowali rachunki zastrzeżone, współpracując z bankami. Teraz nie będą mieli wyboru. Jednym z głównych wymogów nowej ustawy deweloperskiej jest bowiem konieczność lokowania przedpłat od klientów na rachunkach powierniczych otwartych (pozwalających na wykorzystanie przez dewelopera środków w miarę postępu prac budowlanych) albo zamkniętych (w przypadku których środki będą przekazywane deweloperowi dopiero po zrealizowaniu projektu).
2/3 firm spośród 600 deweloperów budujących na sześciu największych rynkach mieszkaniowych oddaje rocznie mniej niż 50 mieszkań – podaje Reas