Pytanie chyba retoryczne.
Historia naszych czytelników – którzy w grudniu 2009 r. umawiali się z deweloperem na odbiór mieszkania rok później, a do tej pory lokal nie został oddany do użytkowania – pokazuje coś innego. Przede wszystkim, że nic na rynku mieszkaniowym nie jest pewne i oczywiste.
Kiedy po półtora roku czekania ponad program – spłacania kredytu za powstający lokal i wynajmowania przez ten czas innego – zniecierpliwieni klienci dewelopera postanowili odejść, okazało się, że trudno się im rozstać z firmą. Ta bowiem we wskazanym w umowie terminie nie zwróciła pieniędzy, bank wzywał ją do zapłaty, trwała przepychanka z fakturami, wymiana pism.
Pozostały niesmak i poczucie straty. A deweloper nie miał złych zamiarów, nie chciał oszukać klienta. Spóźnił się jednak z budową o wiele miesięcy, co tłumaczył ostrą zimą i wysokim poziomem wód gruntowych.
Zdaniem rzecznika konsumentów profesjonalista powinien to przewidzieć. Uznajmy, że miał pecha. Dlaczego jednak zamiast zatrzymać klienta, zaoferować mu np. rabat za opóźnienie (o który pytał), nie zwrócił pieniędzy na czas? Trudno będzie dziś sprzedać mieszkanie po cenie z 2009 roku.