W miejscowościach, gdzie lokale są tańsze o 2-3 tys. złotych na metrze w porównaniu z Warszawą czy Krakowem, ceny na rynku wtórnym zatrzymały się. Obniżki stawek wywoławczych rok do roku są tam małe, wynoszą od 100 do 300 zł na metrze, a miesiąc do miesiąca – żadne lub ceny są nawet nieco wyższe.
– W marcu zaobserwowaliśmy pierwsze symptomy zmian na rynku wtórnym nieruchomości. W ciągu ostatnich 30 dni w grupie miast z cenami wywoławczymi do 4,5 tys. złotych za mkw. nie odnotowujemy już dalszych obniżek. Można prognozować utrzymanie się stawek w tej grupie nieruchomości – przewiduje Marta Kosińska, analityk serwisu Szybko.pl.
Drogie aglomeracje
Inaczej zachowuje się rynek w dużych miastach. Tu ceny lokali z drugiej ręki spadły w ciągu roku od kilkuset do grubo ponad tysiąca złotych.
W marcu ubiegłego roku sprzedający mieszkania w Warszawie czy Krakowie chcieli za 1 mkw. o ponad 500 złotych więcej niż dziś. We Wrocławiu czy Gdyni stawki wywoławcze na koniec pierwszego kwartału ubiegłego roku były wyższe odpowiednio o 600 i 650 zł za mkw. Natomiast w Sopocie właściciele lokali za 1 mkw. żądają dziś znacznie mniej – grubo ponad 1 tys. zł. Tak wynika z analiz serwisu nieruchomości Szybko.pl.
25-procentowa różnica
– Około 90 procent cen w serwisach ogłoszeń to obraz marzeń sprzedających, nie mający wiele wspólnego z rzeczywistymi stawkami transakcyjnymi. Klient, który wystawia swoją ofertę w serwisie, powinien wiedzieć, że poszukujący lokalu wśród tysięcy mieszkań zwróci uwagę na jego nieruchomość tylko wtedy, gdy znajdzie się ona w pierwszej piątce najtańszych w wyszukiwarce. Klienta przyciąga głównie cena – mówi Leszek Hardek, prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.