Na początku 2013 r. aż co czwarty kredyt hipoteczny miał dopłatę z programu „Rodzina na swoim". W pierwszym kwartale 2014 r. dofinansowanie w ramach „Mieszkania dla młodych" otrzymał jedynie co dziesiąty.
„MdM" gorzej od „RnS"
Przypomnijmy. W I kwartale tego roku banki udzieliły 41 942 kredyty hipoteczne na kwotę 8,8 mld zł. Dla porównania: od stycznia do marca 2013 r. było to 41 599 kredytów, o łącznej wartości 8 mld zł. Trudno więc mówić o tym, że rynek „hipotek" rośnie.
– Oba pierwsze kwartały były pod wpływem nie tylko tradycyjnego zimowego uśpienia, ale także programów rządowych dopłat. Na zeszłorocznych statystykach mocno odbił się program „Rodzina na swoim", bo choć zakończył się w 2012 r., to jednak w bankowych procedurach i wypłatach żył jeszcze do marca 2013 r. Wnioski składane do ostatniego dnia grudnia zostały rozpatrzone dopiero w I kwartale ub.r. Ostatecznie okazało się, że na 41,6 tys. udzielonych od stycznia do marca kredytów aż 10,2 tys. przypadło na zakończony już program „RnS" – przypomina Halina Kochalska, analityk Open Finance.
W styczniu tego roku wystartował nowy program dopłat do kredytów „Mieszkanie dla młodych". W I kwartale br. zaakceptowanych zostało jedynie 4,4 tys. wniosków. Liczba standardowych kredytów hipotecznych sięgnęła więc 37,5 tys. zł.
– Tegoroczne wyniki byłyby lepsze, gdyby nie przedłużające się procedury i oczekiwanie od klientów większej liczby dokumentów. Widać też podział bankowego rynku na tych, którzy chcą finansować nieruchomości, i tych, którzy na razie mówią: pas – uważa Halina Kochalska. Jej zdaniem klienci coraz bardziej mogą odczuć, że mają do czynienia z rynkiem banków.