Analitycy – powołując się na najnowsze dane GUS – komentują: „Deweloperzy nie zwalniają tempa", „Deweloperzy na dobre obudzili się ze snu", „W każdej chwili mogą zacząć budowę 36 tysięcy mieszkań".

Analizy GUS za lipiec pokazują bowiem, że firmy budujące mieszkania rozpoczęły stawianie kolejnych 5,1 tys. lokali – to wynik lepszy niż rok temu. O 45 proc. wzrosła w ciągu roku liczba zaczynanych przez deweloperów budów i wydanych im pozwoleń na budowę. Właściwie takie wyniki powinny cieszyć.

Część ekspertów zaczyna się już jednak zastanawiać – patrząc na mały boom – czy budowy niedawno rozpoczęte będą na czas gotowe lub w ogóle ukończone. Szczególnie te prowadzone przez firmy słabsze kapitałowo, budujące bez kredytów czy innego finansowania z zewnątrz, bez rachunków powierniczych czy innych zabezpieczeń pieniędzy klientów. Z szacunków firm konsultingowych wynika, że obecnie zaledwie jedną trzecią stanowią na rynku mieszkania oferowane z rachunkami powierniczymi.

Jeśli osiedle jest prawie gotowe lub mocno zaawansowane, a na dodatek jest w nim sprzedana większość lokali, nabywca nie ma się co martwić. Jeżeli klient ma jednak ochotę kupić taniej lokum – a zwykle niższe ceny mają dziury w ziemi z bonusem w postaci wykończenia w cenie mkw. – lepiej, aby się upewnił, czy pieniądze będzie wpłacał na rachunek powierniczy, czy większość może zapłacić po zakończeniu budowy i ile lokali w bloku ma już nabywców. Konkurencja na rynku jest bowiem duża.

Warto więc zadać sobie pytanie: co będzie, gdy firma nie nazbiera wystarczająco dużo chętnych i nie dokończy budowy? Jak bezpieczne są powierzone jej pieniądze?