W 2022 r. liczba inwestycji i uzyskiwanych pozwoleń załamała się w ślad za spadkiem popytu. W tym roku mamy odbicie popytu, ale dopiero we wrześniu aktywność inwestycyjna firm wróciła do poziomów znanych z czasów boomu. Jest jednak niepewność, co będzie dalej z „Bezpiecznym kredytem”, z polityką nowego rządu, jest reforma planowania, a ostatnio przepisy dotyczące tzw. patodeweloperki. To w końcu budować, ile się da, czy nie? Co pan doradza deweloperom?
O najbliższe miesiące w ogóle się nie obawiam, bo faktycznie „Bezpieczny kredyt” uruchomił tak mocno rynek i deweloperów, że produkcja na najbliższe pewnie pół roku, do roku, jest zupełnie niezagrożona. Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, co będzie się działo na wiosnę. Kiedy rozmawiam ze swoimi klientami, głosy są bardzo różne. Niestety, różnorodność koalicji, która najwyraźniej przejmie rządy, jest na tyle duża, że trudno powiedzieć, jak ma funkcjonować szeroko pojęte budownictwo.
Jest pewien niepokój, co będzie, kiedy skończy się ten klient „dwuprocentowy”. Działy sprzedaży deweloperów dzisiaj oczywiście żyją z miesiąca na miesiąc, realizując sprzedaż, ale przewidują, że klient się skończy, a produkcja też zwolni – chociażby ze względu na reformę planowania i zagospodarowania przestrzennego, która będzie ograniczała w istotny sposób odwagę inwestycyjną deweloperów. Regulacje dotyczące tzw. patodeweloperki, które wchodzą w życie 1 kwietnia, też nie są przyjazne dla deweloperów, ustawodawca jakby nie zdawał sobie sprawy, że inwestorzy nabyli grunty z pewnymi parametrami, które nowe regulacje zmieniają. Ograniczenie wydawania pozwoleń na budowę ze względu na ten nowy akt prawny może bardzo mocno ograniczyć rynek albo przynajmniej przestraszyć inwestorów.
Czy to oznacza, że czarne chmury nadciągają nad rynek deweloperski? Nie, bo rynek jest ustrukturyzowany, silny ekonomicznie i mądry. Nie mamy do czynienia z podmiotami, jak w latach 90., które inwestowały w sposób frywolny. Dziś mamy firmy duże, z bardzo dobrym zapleczem finansowym, korzystające z usług prawników, ekonomistów, architektów. Ich inwestycje nie są spontaniczne, tylko przygotowywane długo i w sposób dość odpowiedzialny. Na pewno jednak od połowy przyszłego roku nie nastawiałbym się na taki boom sprzedaży jak dziś.
Na giełdzie mamy reprezentację silnych deweloperów, którzy uzupełniają ofertę, utrzymują sprzedaż, zwiększają udziały w rynkach, korzystając ze słabszej formy mniejszych konkurentów. Ta zdolność pozostanie z liderami? Czy akcjonariusze spółek giełdowych mogą spać trochę spokojniej?