Ale podwyżki stóp procentowych to przede wszystkim droższe i mniej
dostępne kredyty. Dostępność mieszkań zmniejszy się więc także dla wielu
Polaków, którzy chcieliby kupić dom lub mieszkanie dla siebie. Zdolność
kredytową dodatkowo obniżą coraz wyższe koszty utrzymania obecnych
mieszkań, które są nieuchronne w dobie wysokiej inflacji.
Prawdopodobnie zmniejszą się więc dwie czołowe grupy kupujących – inwestorzy indywidualni i planujący przeprowadzkę Polacy.
To być może ostudzi ceny, choć niekoniecznie zwiększy dostępność
mieszkań, bo trudniej będzie o kredyt. A pamiętajmy, że w tej
konsumenckiej grupie kupujących dla siebie, kredyt to często podstawa.
Na te zmiany reaguje rząd, który zapowiada dopłaty lub gwarancje do
wkładu własnego w ramach Polskiego Ładu. Pomysł ten obwarowany jest
jednak wieloma regulacjami i limitami, a dopóki nie wejdzie w życie –
przyszli kredytobiorcy będą mogli liczyć tylko na siebie.
Trudno było w tym roku o kredyt?
Rok 2021 także na rynku kredytowym był rekordowy. Jak informuje BIK
w październiku, wartość udzielonych kredytów mieszkaniowych wynosiła
8,635 mld zł, czyli najwięcej w historii. Była ona zarazem o niemal
połowę wyższa niż rok wcześniej. Nie tylko wartość, ale i liczba
udzielonych kredytów była rekordowa – w październiku o 27 proc. więcej
niż przed rokiem. Ale wiele wskazuje na to, że to ostatni taki rok.
Jak mniejsza dostępność kredytów wpłynie na rynek nieruchomości?
Osoby, które nie będą miały szans na kredyt, będą miały dwa wyjścia:
czekać na lepsze czasy lub skierować uwagę w stronę rynku najmu. A ten
po okresie przestoju wyraźnie ożył.
Popyt na mieszkania do wynajęcia wyraźnie zwiększył się w lipcu
i sierpniu, także we wrześniu, utrzymując się na wysokim poziomie.
Nietrudno zgadnąć, że za zwiększeniem zainteresowania mieszkaniami do
wynajęcia stali w dużej mierze studenci, którzy szykowali się do powrotu
do zajęć stacjonarnych na uczelniach. Wtedy jeszcze mogli liczyć na
niskie czynsze. Według danych Otodomu, w lipcu przeciętny czynsz
mieszkania na wynajem wynosił 2368 zł i był najniższy od miesięcy.
Kolejne miesiące przynosiły coraz większe podwyżki i dziś za
statystyczne mieszkanie do wynajęcia zapłacić trzeba 2685 zł. Ten spory
wzrost może wynikać zarówno z ożywienia rynku najmu, jak i drożejących
kredytów. Wielu właścicieli mieszkań na wynajem ustala czynsz na
poziomie zbliżonym do raty kredytu i po podwyżkach stóp procentowych
weryfikują swoje oczekiwania.
Niewykluczone, że właściciele mieszkań czynsze będą musieli jednak
obniżyć, nawet poniżej wartości raty kredytu, gdy do gry wejdą
wspomniane wcześniej fundusze. Kilka tysięcy mieszkań na wynajem,
zwłaszcza skupionych w kilku miastach, może zwiększyć konkurencję.
Zamiast „castingów na lokatorów", które pamiętamy sprzed pandemii może
pojawić się rywalizacja o nich. A warto wiedzieć, że na największych
rynkach, takich jak warszawski, krakowski czy trójmiejski, oczekiwane
dziś czynsze są nadal niższe niż jeszcze w styczniu 2020 roku, choć od
kilku miesięcy konsekwentnie rosną.
Wynajmowanie mieszkań przestanie się opłacać?
Biorąc pod uwagę powyższe tendencje i rządowe plany podatkowe –
rentowność wynajmu może spaść. Ale wielkie fundusze nie inwestowałyby
miliardów w niedochodowy biznes. Mieszkań w Polsce wciąż brakuje –
zarówno tych do kupienia, jak i na wynajem. Wciąż gonimy średnią unijną,
wciąż dysponujemy o 20 proc. mniejszą powierzchnią na mieszkańca niż
przeciętny Europejczyk.
Deweloperzy nie będą narzekać na brak chętnych?
Na razie ich problemem jest raczej zbyt mało możliwości realizowania
kolejnych inwestycji. Mam na myśli choćby plany zagospodarowania
przestrzennego, tempo wydawania decyzji o warunkach zabudowy w przypadku
ich braku, problemy z dostępnością atrakcyjnych działek.
Ale faktycznie, przy nieco obniżonym popycie może się okazać, że
niektóre mieszkania będą sprzedawały się nieco dłużej niż dotąd.
Ostatnie miesiące nauczyły nas, że oczekiwania klientów zmieniają się
bardzo szybko, dlatego branża deweloperska będzie musiała dynamicznie
podążać za tymi zmianami i być blisko potencjalnych nabywców.
I to nie tylko na etapie sprzedaży, ale i projektowania osiedli.
O tym, jak tworzyć dobre osiedla, które dają mieszkańcom szczęście,
ciekawie mówił Charles Montgomery, autor książki „Miasto szczęśliwe",
który na zaproszenie Otodomu pojawił się na Dniach Dewelopera. Widziałem
dużą otwartość ze strony słuchaczy. Warto tu wspomnieć także pozostałe
inicjatywy deweloperów zmierzające w dobrą stronę, jak choćby zespół Eco
Avengers, naukowców, którzy pracują nad ekologicznymi i efektywnymi
rozwiązaniami dla Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
A co zmieni się w branży pośrednictwa?
Oczekiwania wobec agentów rosną, ale i rośnie zadowolenie z ich
usług. Jak wynika z badania IQS przeprowadzonego dla Otodomu, pozytywną
opinię o agentach ma 56 proc., a jeszcze cztery lata temu było to 24
proc. ankietowanych.
Klienci oczekują już nie tylko odpowiedniej promocji ogłoszenia,
reprezentowania klienta i załatwienia kwestii formalnych, ale
i korzystania z nowoczesnych rozwiązań. Aż 73 proc. ankietowanych uważa,
że agenci powinni korzystać z nowych technologii.
Te mocno zmieniają rynek. Ogłoszenia z wirtualnym spacerem cieszą się
dużo większą popularnością niż te zilustrowane samymi zdjęciami.
Zdalnie można podpisać umowę pośrednictwa, sprawdzić wypłacalność
najemcy, za pomocą wirtualnego remontu – zwizualizować potencjał
zniszczonego mieszkania. To nie są gadżety, to raczej konieczność
dzisiejszego świata i kierunek, jaki wyznaczają klienci.
Materiał partnera: OTODOM