Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę kasacyjną właścicieli nieruchomości, od których gmina zażądała uiszczenia tzw. opłaty adiacenckiej. Należność miała związek z budową drogi.
W styczniu 2017 r. powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zawiadomił gminę o przyjęciu zawiadomienia o zakończeniu budowy ulicy i braku sprzeciwu w jej użytkowaniu zgodnie z przeznaczeniem. Z pisma wynikało, że roboty budowlane były prowadzone na podstawie pozwolenia starosty.
Wtedy do akcji wkroczył rzeczoznawca majątkowy, który sporządził operat szacunkowy dotyczący wzrostu wartości nieruchomości, tj. działki, na skutek wybudowania drogi. A na podstawie tej ekspertyzy wójt gminy zawiadomił jej właścicieli o wszczęciu postępowania w sprawie ustalenia opłaty adiacenckiej w związku z wybudowaniem drogi.
Ostatecznie gmina zażądała od właścicieli działki 939 zł. Decyzja ta została początkowo skasowana przez organ odwoławczy, który nakazał ustalenia, czy w sprawie doszło do budowy drogi, czy tylko jej przebudowy. Jednak przy drugim podejściu wójt znów naliczył opłatę w takiej samej kwocie.
Urzędnicy tłumaczyli, że inwestycja miała związek z interwencjami właścicieli przyległych działek, którzy rozpoczynali budowę domów. Wójt podkreślił, że przed realizacją budowy ulicy dojazd realizowany był drogą polną, która w celu zapewnienia przejezdności zaopatrywana była żwirem, tłuczniem czy korą asfaltową. Ponadto w sprawie wydano decyzję o pozwoleniu na budowę drogi, a nie na jej przebudowę. Według poprawnie w ocenie urzędników wykonanego operatu wartość rynkowa nieruchomości przed wybudowaniem wynosiła 92 192 zł, a po wybudowaniu wzrosła do 95 322 zł. Z kolei w świetle uchwały rady stawka opłaty adiacenckiej została ustalona na 30 proc. różnicy wartości nieruchomości, czyli tyle, ile wyniosła w spornej sprawie. Właściciele znów odwołali się, ale tym razem bez skutku i spór trafił na wokandę. Racji nie przyznał im jednak ani Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie, ani sąd kasacyjny.