Inwestycyjny boom we wszystkich segmentach rynku spowodował bowiem, że w górę poszły ceny materiałów i wykonawstwa – w tempie, które trudno było przewidzieć przed podpisywaniem umowy. Przy sztywnych wynagrodzeniach zapisanych w kontraktach dla generalnych wykonawców taka sytuacja oznacza pogorszenie marż, a nawet straty.
Trudne negocjacje
– Jako branża szykujemy się na batalię dotyczącą uwzględnienia przez zamawiających prace budowlane wzrostu kosztów realizacji. Inwestorzy – zarówno publiczni jak i prywatni – przyzwyczaili się do stałych cen w kontraktach – ale w ostatnich latach koszty materiałów i wykonawstwa poszybowały – wskazuje Mirosław Józefczuk, członek zarządu Warbudu. – We współpracy z renomowaną firmą doradczą przygotowujemy raport, który pokaże obiektywnie, jak wzrosły te koszty w ostatnich dwóch, trzech latach, by uświadomić inwestorom, że wykonawcy nie mogą brać na siebie całego tego ciężaru. Trzeba wypracować kompromis albo sprawy skończą się w sądach – podkreśla. Raport ma powstać w ciągu kilku miesięcy, najpóźniej do stycznia przyszłego roku.
Kłopot dotyka głównie przedsiębiorstw realizujących długoterminowe kontrakty infrastrukturalne, ale to nie oznacza, że w sektorze prywatnym jest różowo. Niedawno zaskoczeniem były duże odpisy zawiązane w I półroczu przez Erbud. Firma poniosła dotkliwe straty – wszystkie na zleceniach realizowanych dla prywatnych zamawiających.
– Prywatni inwestorzy też nie są skorzy do dzielenia się ryzykiem – przyznaje Józefczuk. – W segmencie mieszkaniowym sytuacja jest na pewno wyśmienita dla deweloperów, ale generalni wykonawcy mają problemy. Deweloperzy oczekują niskiej ceny wykonawstwa. Pewnie na palcach jednej ręki wymieniłbym kontrakty mieszkaniowe z dodatnią marżą. Przyznaje, że w lepszej sytuacji mogą być mniejsze przedsiębiorstwa budowlane, które są w stanie przystać na nieco niższe stawki od deweloperów. Jednak zaznacza, że najczęściej takie oszczędności odbijają się na jakości prac, a więc finalnie mieszkań.
Wyższe ceny, niższa sprzedaż
– Trzeci kwartał 2018 r. utwierdził nas w przekonaniu, że największe zagrożenia dla branży deweloperskiej płyną obecnie z sektora firm budowlanych oraz administracji samorządowej. Budowlańcy kolejny kwartał z rzędu borykają się z problemem niedoboru siły roboczej, dynamicznym wzrostem kosztów wykonawstwa i materiałów. W tym czasie deweloperzy odczuwali również problemy związane z wydłużającymi się procesami administracyjnymi, które widocznie ograniczały podaż mieszkań – mówi Mateusz Mucha, menedżer DM Navigator. – Uważamy, że w średnim terminie wygranymi będą spółki, które powiększały bank ziemi, mają pozwolenia na budowę oraz pełnią dla swoich inwestycji rolę generalnego wykonawcy. Posiadanie własnych zasobów siły roboczej umożliwia efektywniejszą kontrolę kosztów, jak i terminów realizowanych budów.