Dane dotyczące rozpoczętych budów są już jednak mniej optymistyczne. Na całym Mazowszu w ub.r. rozpoczęto niespełna 40 tys. [link=http://www.zw.com.pl]inwestycji[/link] mieszkaniowych, podczas gdy rok wcześniej 42 tys. Nieco lepiej jest z lokalami, na budowę których wydano zezwolenia. W 2008 r. na Mazowszu wydano takich dokumentów 48,8 tys., a w roku ubiegłym już 5 tys. W samej Warszawie 15 tys.
– Te dane pokazują, że w budownictwie nie ma żadnej rewolucji, a raczej jest spokojna tendencja zmierzająca do ożywienia – łagodnie komentuje rzecznik GUS Wiesław Łagodziński. Dodaje, że [link=http://www.zw.com.pl]Warszawa[/link] jest – jak w każdej innej dziedzinie – rynkiem specyficznym, na którym o zastoju nawet mówić nie można. – Bo jak te dane porównać ze spadkiem oddanych do użytku mieszkań np. w woj. świętokrzyskim – o 29 proc. czy nawet lubelskim o prawie 18 proc.?
Nadal dominuje budownictwo [link=http://www.zw.com.pl]deweloperskie[/link]. W stolicy rozpoczęto np. budowę 9,3 tys. mieszkań tego typu, a tylko 834 indywidualne i 647 spółdzielczych. W skali kraju dużo większy udział mają inwestycje prywatne. W ub.r. stanowiły prawie połowę (72 tys. mieszkań) wszystkich oddanych lokali.
Analitycy rynku, obserwując region warszawski, przewidują, że w tym roku nastąpi ożywienie w budownictwie mieszkaniowym. „O ile w trzech kwartałach minionego roku wprowadzono na warszawski rynek ok. 2,5 tys. mieszkań, to w ostatnim kwartale – ponad 3 tys.” – czytamy w raporcie firmy Reas zajmującej się analizą rynku mieszkaniowego. Jako przyczynę wzrostu liczby oddanych mieszkań upatrują zwiększoną dostępność do kredytów mieszkaniowych.
– A będzie jeszcze lepiej – zapowiada Łagodziński, przypominając, że nie tylko banki zapowiadają poluzowanie polityki. – Rośnie zapotrzebowanie, bo zakładają rodziny osoby z wyżu przełomu lat 70. i 80. One będą potrzebowały mieszkań, zwłaszcza małych i średnich.