W obu przypadkach efekt jest jednak ten sam – niższy koszt zakupu mieszkania.
Z punktu widzenia klienta im niższa cena za metr kwadratowy, tym lepsza oferta. Ale może się okazać, że pierwotnie nieco droższa propozycja ostatecznie pochłonie mniej funduszy. To żadne odkrycie, bo diabeł tkwi w warunkach umowy z deweloperem. I jego umowach z bankami.
Spadek średnich cen nieruchomości w ostatnim czasie wyhamował, ale koszty zakupu lokali mimo wszystko utrzymują się na wysokim poziomie. Nie wszystkich stać na zaciągnięcie wystarczającego kredytu. Koszty pożyczek nadal okazują się zbyt wysokie. Dlatego niektórzy inwestorzy, bacznie obserwując sytuację w branży finansowej, tworzą programy kredytowe we współpracy z bankami. Takie propozycje znajdują się w ofercie największych polskich deweloperów. Banki nie pobierają prowizji, co sprawia, że ich oferta kredytów hipotecznych jest bardzo konkurencyjna.
Promocje łączone z bankami są bardzo kuszące dla klientów. W końcu obniżane są koszty finansowania nieruchomości. Najczęstszym zabiegiem marketingowym nadal pozostaje jednak informacja o możliwości nabycia lokali w ramach programu „Rodzina na swoim”. Praktycznie każdy deweloper ma w ofercie mieszkania kwalifikujące się do programu. Tej sytuacji sprzyja wyciszanie wahań cen mieszkań oscylujących wokół limitu spełniającego wymogi „Rodziny na swoim”.
– Największe spadki cen w Poznaniu zaobserwowano pod koniec ubiegłego roku, natomiast od II kwartału 2009 r. ceny wykazują stabilizację. Pod koniec ubiegłego roku średnia cena mieszkań oferowanych na rynku poznańskim ukształtowała się na poziomie 7418 złotych za metr kwadratowy, a cena mieszkań sprzedanych 6572 zł za metr – mówi Joanna Tomczyk, analityk rynku nieruchomości z RedNet Consulting.