Odpowiedź na pytanie, odkręcać, czy nie odkręcać kaloryferów w nadchodzące chłody, dręczy większość mieszkańców osiedla na poznańskiej Starołęce. Dziś nie chcą ujawniać swych nazwisk‚ bo „po co kusić licho”?
– Nigdy nie wiadomo‚ co jeszcze może się tu zdarzyć‚ a największe nieszczęścia dotykają zawsze tych‚ którzy nie chcą być cicho – mówią mieszkańcy ul. Czystej. Odmówiono im bowiem ostatnio rozłożenia na raty ogromnych‚ jak na ich finanse‚ opłat za ogrzewanie mieszkań. Administracja wyklucza fakt szykanowania. – Pewnie więc mieliśmy pecha – komentują. A pech związany jest chyba z tym miejscem. Osiedle pierwotnie miała wybudować spółdzielnia Poznanianka. Zanim splajtowała‚ przez dwa lata zwodziła przyszłych lokatorów. W końcu budowę i zobowiązania przejęło prywatne TBS Partner, mające swą siedzibę w Słupcy. Dokończyło inwestycję‚ ale gdy jesienią 2006 r. do pięciu bloków wprowadzili się mieszkańcy‚ to nagle okazało się‚ że nie ma prądu. Reprezentanci Partnera dziennikarce „Rzeczpospolitej” tłumaczyli się wtedy nieświadomością‚ bo nie wiedzieli‚ że „umowa z energetyką na przyłączenie do sieci energetycznej została już rozwiązana i całą procedurę – od złożenia wniosku o przyłączenie do sieci począwszy – trzeba było wszczynać od nowa”.
Mieszkańcy‚ gdy wprowadzali się tu przed rokiem‚ też zgrzeszyli nieświadomością. Nie zorientowali się na czas‚ że za ciepłą zimę przyjdzie im słono zapłacić. Trudno się im jednak dziwić. W styczniu TBS Partner informował lokatorów poznańskiego osiedla‚ że jednostka rozliczeniowa za zużyte ciepło kosztuje zaledwie 0‚35 zł. W marcu wzrosła o 3 grosze‚ ale już miesiąc później okazało się‚ że to wszystko... błąd drukarski‚ a stawka to... 3‚39 zł. Lokatorzy byli zszokowani, zwłaszcza gdy dostali indywidualne wyliczenia. Okazało się‚ że opłaty za ogrzanie podobnej wielkości mieszkania wcale nie muszą być podobne. Różnice sięgnęły kilkuset złotych.Emil Derda, współwłaściciel TBS Parter, uważa‚ że taki system jest prawidłowy i nie będzie zmieniany. Różnice w opłatach tłumaczy tym‚ że po zasiedleniu lokatorzy dostosowują mieszkania do swoich potrzeb. Ekipy budowlane realizujące te prace dogrzewają lokale przy otwartych oknach‚ by np. farba dobrze wyschła. Mieszkańcy Czystej utrzymują natomiast‚ że ten argument nijak ma się do rzeczywistości. Zużytego ciepła nikt tu w mieszkaniach przecież nie mierzy. Tu liczy się ilość wody płynącej przez kaloryfery‚ a nie jej temperatura. Wskaźnikiem jest zwykły wodomierz‚ który odczytywany jest przed i po sezonie grzewczym. Czy takie urządzenie jest właściwe do pomiaru zużytego ciepła?Emil Derda uważa‚ że jak najbardziej, i informuje‚ że takie rozwiązania stosowane są na największych osiedlach w Polsce. Mieszkańcy z ulicy Czystej mają wątpliwości i szukają, gdzie mogą, odpowiedzi na to pytanie.
Jacek Bełkowski, rzecznik Odbiorców Paliw i Energii Urzędu Regulacji Energetyki, twierdzi‚ że pierwszy raz słyszy o rozliczaniu kosztów zużycia ciepła za pomocą wodomierzy. Nie umie jednak powiedzieć‚ czy jest to zgodne z prawem‚ czy też łamie przepisy. Zwraca uwagę na art. 45a‚ ust. 8 ustawy – Prawo energetyczne‚ który stanowi‚ że do rozliczania kosztów zakupu ciepła na ogrzewanie stosuje się metody wykorzystujące ciepłomierze‚ urządzenia wskaźnikowe niebędące przyrządami pomiarowymi (tj. podzielniki kosztów ogrzewania) oraz powierzchnię lub kubaturę lokali.
Rzecznik Bełkowski nie wie‚ czy wodomierz może być uznany za wymienione w ustawie „urządzenie wskaźnikowe”‚ podkreśla‚ że nigdy z czymś takim się nie spotkał. Wątpliwości ma również Marek Janczyk, miejski rzecznik konsumentów w Poznaniu. To do niego zwróciło się blisko 20 rodzin z ulicy Czystej z prośbą o interwencję. Zyskali pełne zrozumienie‚ ale nie zmianę rachunków. Marek Janczyk wystąpił do prezesa URE o zdefiniowanie urządzeń‚ które mogą stanowić podzielniki kosztów. Jednocześnie zwrócił się do TBS Partner o wstrzymanie egzekwowania tak wysokich opłat za ogrzewanie. Na odpowiedź z Warszawy wciąż czeka. Negatywna reakcja ze Słupcy nadeszła znacznie szybciej.