Na spektakularne zyski z zakupu nieruchomości nie ma już co liczyć. Jak zauważają pośrednicy z Ober-Haus, zmieniło się podejście inwestorów – i polskich, i zagranicznych; na rynku pozostali jedynie ci, którzy dokonując teraz zakupów, traktują je jako inwestycje długoterminowe. Nabywają więc mieszkania, licząc nie tylko na wzrost ich wartości, ale także na dochody z najmu.
Spore zainteresowanie mieszkaniami do wynajęcia można zaobserwować przede wszystkim w stolicy. W większości najemcy poszukują dwu-, trzypokojowych lokali w dzielnicach centralnych, nie droższych niż 3 tys. zł miesięcznie. – Takimi mieszkaniami w celach inwestycyjnych nadal interesują się obcokrajowcy. Nie jest to oczywiście popyt na skalę ubiegłoroczną, ale Irlandczycy, Anglicy i Hiszpanie wciąż poszukują mieszkań „buy to let” – by po zakupie je wynająć – mówi Anna Berezowska z Ober-Haus.
Pośrednicy wskazują dziś na dwie grupy klientów. Sporo osób kupuje jedno-, dwupokojowe mieszkania, przede wszystkim ze względu na cenę. Nie brak również zainteresowania drogimi ofertami – apartamentami lub domami za kilka milionów złotych. Ponadto rośnie podaż domów na sprzedaż w okolicach podmiejskich. – Atrakcyjne dla kupujących są oferty w przedziale cenowym od 1 do 1,2 mln zł, a takich jest niewiele – twierdzi Anna Berezowska.
– Przewaga podaży nad popytem na rynku mieszkań w najbliższym czasie prawdopodobnie nie grozi w Krakowie. Wstrzymywanie się kupujących z decyzjami o realizacji transakcji powoduje, że coraz więcej bardzo ciekawych projektów przechodzi „w stan zawieszenia”, który będzie trwać najprawdopodobniej do momentu, aż rynek się ożywi – twierdzi Rafał Renduda z Ober-Haus.
Mieszkania o średnim standardzie sprzedają się trudniej. Jednak nie ma co liczyć na większe obniżki. Jak zauważa Renduda, ceny lokali nawet w najniższym standardzie nie spadają poniżej 5 tys. zł za mkw.