Nie wszystkie spółdzielnie idą od razu do sądu. Szefowie Słonecznego Stoku z Białegostoku zwrócili się do ministrów skarbu oraz infrastruktury o zawarcie ugody i zażądali 18 mln zł.
Ministerstwa odmówiły. Zdaniem Piotra Stycznia, wiceministra infrastruktury, spółdzielnie nie poniosły żadnej szkody, nie mogą więc niczego żądać. Słoneczny Stok jednak nie odpuszcza i zapowiada, że rozpocznie batalię sądową.
Wśród spółdzielni, które przygotowują pozwy o odszkodowanie, jest m.in. Nowa z Jastrzębia-Zdroju. – Na tanich przekształceniach spółdzielnia straciła ok. 90 mln zł. Będziemy walczyć o te pieniądze – mówi Władysław Dydo, jej prezes. – Na kończącym się już walnym zgromadzeniu ma zapaść uchwała upoważniająca zarząd do składania pozwów przeciwko Skarbowi Państwa.
[wyimek]9 mld złotych - na tyle szacuje się roszczenia spółdzielni mieszkaniowych[/wyimek]
– Na razie prawnicy przygotowują pozew w sprawie strat na tanim wykupie kilku lokali. Jeżeli wygramy, złożymy kolejne. W sumie na nowych zasadach wykupiono u nas 4 tys. mieszkań – dodaje prezes. Podobne zamiary ma spółdzielnia Przylesie w Koszalinie. – Właśnie wyceniamy wartości dziesięciu lokali – mówi prezes Kazimierz Okińczyc. – Zdaję sobie sprawę, że walka o odszkodowania nie skończy się na wyrokach sądu pierwszej instancji, tylko dotrze aż do Sądu Najwyższego – mówi Okińczyc.