Żniwa mają więc firmy, które handlują adresami nieruchomości na wynajem. Pół biedy, jeśli są to istniejące lokale i rzeczywiście namiary na właścicieli chcących je wynająć. Gorzej, gdy za ponad 200 zł poszukiwacz lokalu dostaje adresy nieistniejących budynków, a w najlepszym przypadku już nieaktualne ogłoszenia z gazet. O takich przypadkach pisaliśmy na łamach „Rz".
Handlowanie adresami mieszkań to nie pośrednictwo – twierdzi przedstawiciel Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Firmy mogą się tym trudnić, byleby nie oszukiwały klientów. Innego zdania jest Ministerstwo Infrastruktury, według którego wyszukiwanie ofert najmu za odpłatnością w celu zawarcia transakcji to pośrednictwo w obrocie nieruchomościami. Trzeba więc mieć licencję zawodową, aby takie usługi wykonywać.
Sami pośrednicy w obrocie nieruchomościami sprawę stawiają jasno: handlarze adresów to nie pośrednicy, psują nam tylko opinie – twierdzą. I podkreślają, że pośrednik nie weźmie prowizji za podanie adresu. Wynagrodzenia zażąda tylko wtedy, gdy dojdzie do zawarcia umowy najmu.
Więcej o handlowaniu adresami mieszkań: Kupiłeś zmyślony adres, idź na policję