Mimo że mieszkania tanieją z kwartału na kwartał, kupujących nadal brakuje. A to oznacza kłopoty dla branży deweloperskiej i szeroko pojętej budowlanej oraz banków. Rynku nie rozruszało nawet wprowadzenie do sprzedaży tanich mieszkań w gorszych lokalizacjach. Chętnych na najtańsze lokale ubywa, bo nie mogą liczyć na pieniądze z banku.
W minionym tygodniu Związek Banków Polskich podał, że po raz pierwszy od kilkunastu lat w drugim kwartale roku na rynku mieszkaniowym odnotowano niższą wartość nowo udzielanych kredytów w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami roku. To źle wróży.
Powodem zastoju na rynku kredytowym jest nie tylko to, że banki wymagają większej zdolności kredytowej. Zdaniem ekspertów to raczej niepewna sytuacja gospodarcza zniechęca do zaciągania długoterminowych zobowiązań. Bo jak tu brać na siebie 20- czy 30-letnie zobowiązanie, jeśli wokół trwają zwolnienia, firmy tną koszty, a zamiast etatów proponowane są śmieciowe umowy?
Eksperci ZBP zwracają uwagę, że spadek realnych wynagrodzeń i wzrost kosztów utrzymania dodatkowo obniżają zdolność kredytową potencjalnych nabywców mieszkań i niwelują korzyści ze spadających cen nieruchomości, a relacja dochodu do przeciętnej ceny ciągle nie pozwala na zakup mieszkania.
Także dlatego wiele osób odkłada decyzję o kupnie mieszkania. Z zastoju na rynku sprzedaży mieszkań skorzystają osoby wynajmujące lokale.