– Każdy pośrednik zna historię nieruchomości, która mimo usilnych starań nie ma szans na szybką sprzedaż. Jednym z powodów może być cena. Pamiętam zwykłe mieszkanie na warszawskiej Starówce, nawet nie o średnim standardzie, za które sprzedająca żądała ok. 30 tys. zł za mkw. Przy 40 mkw. powierzchni chciała więc za lokum ponad 1 mln zł – wspomina Marcin Jańczuk, ekspert sieciowej agencji Metrohouse. – Na nic się zdały tłumaczenia, że cena jest zupełnie nieadekwatna.
Udziwnione ?i przeinwestowane
Pośrednicy Metrohouse twierdzą, że za niesprzedawalne można uznać domy, które zostały zaprojektowane według specyficznych potrzeb właścicieli. – Pamiętam dom, który przez lata był rozbudowywany według różnych stylów architektonicznych. W rezultacie powstało coś, co już na zdjęciach zniechęcało do odwiedzin. Mimo obniżek cen i sprzedaży trwającej kilka lat nie znalazł się chętny do zakupu – mówi Marcin Jańczuk.
Także Jarosław Mikołaj Skoczeń z firmy Emmerson przyznaje, że zna niejeden dom, który stoi pusty przede wszystkim ze względu na swoją wymyślną architekturę. – Budynki stawiane w stylu wschodnim czy według szalonego pomysłu inwestora sprzedają się bardzo trudno. Rzadko kto chce żyć w domu, który został zaprojektowany z wizją nie do końca jasną dla pozostałych mieszkańców okolicy – twierdzi Jarosław Mikołaj Skoczeń. – Znane są np. domy Romów, które wzbudzają duże zainteresowanie, bo mają np. liczne wieżyczki. Ludzie chętnie się zatrzymują, żeby je obejrzeć, ale sprzedać je trudno. W okolicach np. Konina takich domów jest sporo.
Marcin Jańczuk mówi, że podobny problem jest ze sprzedażą mieszkań przeinwestowanych. – Czasem takie lokale znajdziemy w blokach z wielkiej płyty. Niepozorny budynek, klatka schodowa niezbyt czysta, a mieszkanie wyposażone jest w supernowoczesny sprzęt łazienkowy, podłogę ma z egzotycznego drewna, a każdy mebel – na miarę. Nie ma szans, by nakłady na takie mieszkanie odzyskać. Właściciele zwykle są tym mocno zaskoczeni – mówi ekspert Metrohouse.
Nawiedzone, pod prądem
Z kolei Joanna Lebiedź, pośredniczka z firmy Lebiedź Nieruchomości, twierdzi, że na rynku „każda potwora znajdzie swego amatora". – Bo nawet największą wadę można przełknąć, jeśli zrekompensuje ją odpowiedni poziom ceny – uzasadnia. Podkreśla, że nie można zapominać, iż to, co dla danej osoby jest wadą, dla innej może się okazać zaletą.