W ostatnich latach kapitał wartko płynął na polski rynek nieruchomości, z drugiej strony mamy na świecie spowolnienie. Co mówiło się o Polsce na targach Expo Real w Monachium?
Tegoroczna edycja była wyjątkowa ze względu na intensywność. W ciągu trzech dni miałem blisko 40 spotkań z funduszami inwestycyjnymi, deweloperami, właścicielami nieruchomości czy gruntów, innymi firmami doradczymi. Dyskutowaliśmy o biznesie, prognozach. Ciekawostką było to, że nie było rozmów o polityce, wyborach w Polsce.
Wydaje mi się, że tegoroczne Expo było mieszanką optymizmu inwestorów – co pokazała potencjalna skala inwestycji, która miałaby szansę ziścić się w Polsce, gdyby udało się znaleźć odpowiednie nieruchomości. Była też szeroka dyskusja na temat wszelkich zagrożeń. To oczywiście sytuacja na świecie – jak choćby konflikt w Syrii. Wydaje się jednak, że bardziej inwestorom spędza sen z powiek kwestia finansowania – banki są coraz bardziej restrykcyjne, jeśli chodzi o pożyczanie na nowe projekty deweloperskie czy nieco większe transakcje inwestycyjne. To jeszcze nie jest kłopot, ale sygnał, że za chwilę to może być kłopot. Sytuacja nie dotyczy tylko Polski, ale ogólnie Europy.
W 2018 r. wartość inwestycji w nieruchomości komercyjne w Polsce była rekordowa, przekroczyła 7 mld euro. Jak mogą wyglądać najbliższe lata?
Jest szansa na to, że będziemy kontynuować lub nawet poprawiać rekordy. Tylko podczas moich spotkań na Expo Real – a przecież to wycinek rynku – padły deklaracje o możliwości ulokowania w Polsce około 2 mld euro. Fundusze private equity gotowe są zaangażować 30–70 mln euro, inwestorzy instytucjonalni 100–150 mln euro. Na celowniku są magazyny, biura – ale także grunty. Poza Warszawą zainteresowaniem cieszą się Wrocław i Kraków, coraz częściej Katowice.