Pod przepisami w sprawie nowych zasad wycinki brakuje jeszcze tylko podpisu prezydenta. Oznacza to, że najpóźniej w połowie czerwca można się spodziewać... no właśnie, czego? Na pewno nie będzie już takiej rewolucji, jak po 1 stycznia tego roku, kiedy wycinkę na cele prywatne zwolniono z formalności. Dzięki temu piły w całym kraju poszły w ruch. Natomiast inwestorom zafundowano horrendalnie wysokie opłaty za wydanie zezwolenia na wycinkę.
Nowe przepisy wprawdzie zezwoleń na prywatne cięcia drzew nie przywracają, ale nie oznacza to, że nie będzie żadnych formalności. Będą.
Przysłowiowy Kowalski będzie musiał zgłosić wycinkę w urzędzie gminy, a urzędnicy pójdą w teren i sprawdzą, jakie konkretnie drzewa chce on wyciąć. Będą mogli też wnieść sprzeciw i nałożyć obowiązek uzyskania zezwolenia.
Takiej taryfy ulgowej dla inwestorów jednak nie będzie. Nadal będą oni musieli w gminie uzyskać zezwolenie na wycinkę. Przy okazji będą musieli się uzbroić w cierpliwość. Urzędnicy będą mieli 21 dni na przeprowadzenie oględzin na prywatnych działkach. Jeśli tego nie zrobią, milcząco zaakceptują wycinkę.