Na dniach ma się odbyć pierwsze spotkanie dziewięcioosobowej rady społecznej powołanej przy komisji weryfikacyjnej, badającej legalność warszawskich decyzji reprywatyzacyjnych. Pierwsze spotkanie będzie miało charakter organizacyjny. Już teraz jej przedstawiciele deklarują, że nie chcą być tylko przysłowiowym kwiatkiem przy kożuchu. Widać już jednak różnice w podejściu do problemu reprywatyzacji.
Kto na pierwszy ogień
– Mam nadzieję, że uda się na przyszłość ustalić obiektywne kryteria dobierania spraw reprywatyzacyjnych, którymi będzie zajmowała się komisja weryfikacyjna – mówi Jan Popławski ze stowarzyszenie Miasto jest Nasze. – Może to być kryterium najstarszej lub najnowszej sprawy, wielkości przejętego majątku. Niektórym handlarzom roszczeń udało się bowiem przejąć nawet 100 kamienic. Być może jako pierwsze pod lupę komisji powinny trafić nieruchomości, na których znajdowały się parki lub szkoły – mówi.
Nie wszyscy jednak popierają takie podejście. Zdaniem Oskara Hejki, radnego PiS, ze stowarzyszenia Warszawiak na Swoim sztywne trzymanie się standardów może utrudnić prace komisji. – Co, jeśli w toku prac okaże się, że daną nieruchomością trzeba się zająć w pierwszej kolejności?
– Komisja zwróciła się już do nas o wskazanie adresów, którymi powinna zająć się jako pierwszymi – mówi Iwona Łukasik z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. – Mamy swoją listę. Nie ujawnimy jej przed pierwszym posiedzeniem komisji weryfikacyjnej. Nie chcemy utrudnić jej pracy.
Z kolei Marek Jasiński z Komitetu Obrony Lokatorów deklaruje, że nie będą twarzą żadnych adresów.