Koncepcja ta została już opatentowana i obecnie trwają rozmowy o wykorzystaniu jej w nartach największych producentów. Do sprzedaży trafią w przyszłym sezonie.
Obecnie stosowane smary – nawet najlepsze – z każdą sekundą jazdy się ścierają. Od wiedzy technika przygotowującego narty zależy, czy smary zostaną dobrze dobrane do temperatury i jaka będzie grubość ich warstw.
W alpejskich konkurencjach szybkościowych – takich jak np. zjazd czy supergigant, to właśnie przygotowanie desek może mieć decydujące znaczenie dla wyników. Opracowane przez inżynierów z Uniwersytetu Sheffield urządzenie może zaś skrócić czas przejazdu o 1 – 2 proc. Choć to niewiele, wystarczy, by przesądzić o kolejności w pierwszej dziesiątce. System smarujący ślizgi nart został przetestowany w Austrii, Francji oraz na sztucznym śniegu w Wielkiej Brytanii.
Jak to działa? Pod wiązaniem (w miejscu, gdzie montuje się tzw. płyty podnoszące but) znajduje się zbiorniczek smaru. Miniaturowe przewody zaopatrzone w zaworki bez przerwy dostarczają płyn na powierzchnię ślizgu. Ruchy nóg narciarza dostarczają energii.
– To urządzenie jest zgodne z przepisami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i zostało wszechstronnie przetestowane – zapewnia prof. Peter Styring kierujący zespołem inżynierów. – Nadaje się do nart do zjazdu i supergiganta, a nawet do biegówek oraz nart do freestyle'u i desek snowboardowych.