Lekarstwo na raka tkwi w układzie odpornościowym, trzeba tylko znaleźć sposób, by zmusić go do działania – twierdzą amerykańscy badacze z Fred Hutchinson Cancer Research Center, którzy opracowali nowy sposób leczenia bardzo niebezpiecznego czerniaka złośliwego. Nowotwór ten wywołuje przerzuty już na wczesnym etapie.
Coraz częściej chorobę tę leczy się poprzez modyfikację układu odpornościowego. W jaki sposób? Wiadomo, że aby rak mógł się rozwijać w organizmie, musi się „ukryć“ przed układem immunologicznym, utwierdzając go w przekonaniu, że jest zwyczajną tkanką. Z tego powodu komórki odpornościowe po prostu nie widzą zagrożenia i nie walczą z chorobą. Aby zmusić je do działania, lekarze pobierają od pacjenta białe krwinki, zwane leukocytami. Jeden z ich typów – limfocyty T – odpowiada za ochronę organizmu przed atakami obcych komórek. Namnożenie ich w laboratorium i wstrzyknięcie pacjentowi było do tej pory podstawowym sposobem wywołania reakcji immunologicznej na raka. Ta metoda nie jest jednak idealna głównie z powodu skutków ubocznych i konieczności stosowania dodatkowej chemioterapii.
Naukowcy z Fred Hutchinson Cancer Research Center pod kierunkiem dr. Cassiana Yee zmodyfikowali tę terapię, skupiając się na jednym typie limfocytów T – zawierającym białka CD4. Uważa się, że to one kierują odpowiedzią odpornościową organizmu: pobudzają inne komórki do działania i przechowują w pamięci immunologicznej zagrożenia, z którymi się borykały.
Badacze pobrali niewielką ich liczbę od osoby cierpiącej na czerniaka i upewnili się, że komórki te rozpoznają nowotwór, a konkretnie charakterystyczne dla niego białko o nazwie NY-ESO-1. Potem namnożyli limfocyty CD4 w laboratorium i w liczbie ok. 5 mld wstrzyknęli je choremu. Mimo że kuracja trwała tylko dwa miesiące, okazała się bardzo skuteczna – po dwóch latach nie ma śladów nawrotu choroby.
Rak oszukuje nasz system obronny, trzeba go więc zmusić do działania