Zdolność błyskawicznej oceny liczby przedmiotów bez ich dokładnego liczenia opanowali nie tylko ludzie. Naukowcy zaobserwowali ją również u małp, szczurów czy słoni. Zdaniem badaczy taka umiejętność jest przydatna z ewolucyjnego punktu widzenia. Na przykład po to, by wybrać gałąź, na której jest więcej owoców.
W tej samej formie mechanizm ten funkcjonuje u Homo sapiens. Potrafią to nawet czteromiesięczne dzieci. A dorośli? To dzięki wbudowanemu kalkulatorowi umiemy ocenić, że w pubie czy na koncercie było więcej ludzi niż – powiedzmy – tydzień temu.
Tę arytmetyczną zdolność oceny ilości bez świadomego liczenia naukowcy nazywają ANS (approximate number system). Nie wszyscy mamy ją w równym stopniu rozwiniętą – co potwierdzają doświadczenia wykonane przez zespół Justina Halberdy z Johns Hopkins University. Mało tego – dana przez naturę zdolność liczenia odbija się na szkolnych wynikach z matematyki. Mówiąc wprost – jeśli ktoś nie ma talentu do liczb, matematyka zawsze będzie dla niego trudnym przedmiotem.
– Trudno przecenić znaczenie wyczucia liczb u zwierząt – powiedział Justin Halberda agencji AFP. – Poszukiwanie jedzenia, rozpoznawanie różnicy między trelem ostrzegawczym a miłosnym czy wreszcie u ludzi ocena tłoku w autobusie: to wszystko wymaga umiejętności wyczucia liczb.
Ale dotąd naukowcom nie udawało się sprawdzić, jak naturalna zdolność matematyczna przekłada się na świadome obliczenia z algebry. Uważano wręcz, że są to dwie zupełnie różne rzeczy. Tym bardziej że wrodzona zdolność oceny ilości wiązana jest z regionem mózgu o nazwie bruzda okołociemieniowa. Dowiedziono, że uszkodzenia tej okolicy mózgu człowieka mogą prowadzić do niemożności wykonania najprostszych operacji arytmetycznych. Jednak eksperymenty wskazują, że podczas obliczeń aktywne są również inne regiony mózgu.