W niedzielę rozpoczęła działalność nowa belgijska stacja naukowa. Będzie w niej pracować 20 osób. Stację nazwano Princess Elisabeth – Księżniczka Elżbieta (belgijska następczyni tronu). Pomysł zbudowania takiej stacji wyszedł w roku 2006 od belgijskiego podróżnika i inżyniera Alaina Huberta. Ale miejsce na jej zbudowanie znalazł on dużo wcześniej – dziesięć lat temu, gdy przemierzał Antarktydę na nartach. Jej koncepcja jest rewolucyjna, konstruktorzy i budowniczowie stacji połączyli najnowocześniejsze technologie z całkowitym poszanowaniem środowiska naturalnego.

Baza ulokowana jest na 72. równoleżniku, tzn. na 72. stopniu szerokości geograficznej południowej, w odległości 200 kilometrów od starej bazy Króla Baudouina opuszczonej w 1967 roku.

Nowa stacja stoi na granitowym podłożu. Ma 10 m wysokości i 22 m szerokości. Główny materiał konstrukcyjny stanowi stal nierdzewna. Do izolacji użyto najnowocześniejszych materiałów. Energię elektryczną, ciepłą wodę i ogrzewanie zapewnią panele słoneczne (400 mkw.) oraz osiem wiatraków. – Zbudowanie stacji polarnej funkcjonującej wyłącznie w oparciu o energią odnawialną, wiatrową i słoneczną wydawało się niemożliwe. A jednak ta stacja właśnie tak działa. Jest to stacja typu „zero emisji” – woda w całości jest oczyszczana, odpady są reutylizowane na miejscu bądź szczelnie pakowane i likwidowane w ekologiczny sposób z dala od Antarktydy – wyjaśnia Alain Hubert. Specjalny system złożony z wielu czujników umożliwia lub uniemożliwia używanie różnych urządzeń – komputerów, radioodbiorników, maszynek do golenia, robota kuchennego itp. Zależy to od tego, ile energii jest do dyspozycji w danej chwili. Koszt budowy sięgnął 20 milionów euro.

Belgijskie tradycje badań antarktycznych są bardzo dawne. 112 lat temu na południowym kontynencie jako pierwsza zimowała ekspedycja Adriana de Gerlache’a. Polarnicy dotarli tam trójmasztowym żaglowcem Belgica, który wmarzł w lód. W ekspedycji brało udział dwóch polskich uczonych: Antoni Bolesław Dobrowolski i Henryk Arctowski.