W badaniach, które doprowadziły do tego wniosku wzięło udział 124 studentów pierwszego roku prawa. Okazało się, że ich optymistyczny nastrój przekładał się na pracę komórek układu immunologicznego. Oczywiście dodając im wigoru. Mechanizm ten działał również w drugą stronę: wraz z topnieniem pogody ducha malała również moc odporności organizmu.
O tym, że trudne wydarzenia – począwszy od małżeńskiej kłótni po stresującą sytuację w pracy – osłabiają proces gojenia się ran i mogą sprzyjać chorobie wiadomo nie od dziś. Z tym, że do tej pory związki psyche z somą badano w jeden, ten sam sposób - porównywano stan zdrowia optymistów i pesymistów.
Zespół prof. Suzanne Segerstrom z University of Kentucky postanowił wykorzystać inną metodę, porównać różnice w działaniu układu immunologicznego u tej samej osoby, biorąc pod uwagę w jakim nastroju się ona znajduje. W rezultacie pod lupą naukowców znalazło się wspomnianych 124 studentów.
Byli oni obserwowani przez rok. W tym czasie z pomocą specjalnego kwestionariusza pięciokrotnie mierzono poziom ich optymizmu. W tym celu musieli udzielać odpowiedzi na rozmaite pytania, na przykład: „Czy uważasz, że odniesiesz w życiu mniejszy sukces niż twoi koledzy z roku?" .
Uczestnicy badania otrzymali również podskórny zastrzyk z martwym wirusem świnki lub drożdżami candida. Celem jego podania było wywołanie reakcji ze strony układu odpornościowego - w nakłutym miejscu pojawiły się małe guzki. Na postawie rozmiarów powstałej zmiany naukowcy mieli zmierzyć siłę odpowiedzi immunologicznej.