„Dziewczyny lubią brąz" – słowa popularnej piosenki nie mijają się z prawdą. Jednak sposób uzyskiwania tej barwy nie jest obojętny dla zdrowia. Opalanie się w kabinach, w których lampy emitują promienie powodujące brązowienie skóry, jest potencjalnym zagrożeniem. Do jakiego stopnia – pokazały badania, których wyniki opublikowało pismo „British Medical Journal"
Naukowcy z Międzynarodowego Instytutu Badań nad Profilaktyką w Lyonie oraz z Europejskiego Instytutu Onkologii w Mediolanie wspólnie zebrali dane dotyczące raka skóry z 18 krajów Unii Europejskiej. Wynika z nich, że co roku diagnozowanych jest na terenie tych krajów 64 tys. przypadków tego rodzaju nowotworów. Spośród nich blisko 3500 przypadków ma związek z korzystaniem z solarium. Z kolei w tej ostatniej grupie 800 przypadków rocznie kończy się śmiercią.
„Niebezpieczeństwo zachorowania na czerniaka, czyli najgroźniejszy nowotwór skóry, wzrasta o 20 proc., jeśli człowiek skorzystał choć raz z aparatury emitującej w sposób sztuczny promieniowanie ultrafioletowe" – ostrzegają autorzy artykułu w BMJ.
Co gorsza, niebezpieczeństwo to jeszcze się podwaja u osób korzystających z tej formy opalania przed ukończeniem 35. roku życia. Autorzy artykułu przytaczają zalecenie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), aby ograniczać, na ile jest to możliwe, dostęp do solariów osobom niepełnoletnim. WHO kładzie nacisk również na to, aby kabiny solariów podlegały częstym i dokładnym kontrolom technicznym w celu wyeliminowania niesprawnych, a więc groźniejszych dla zdrowia.
Gdy w latach 70. ubiegłego wieku niemiecki badacz Jorg Wolff zbudował aparat do naświetlania ciała promieniami ultrafioletowymi, okrzyknięto go (z przesadą właściwą mediom) wynalazkiem stulecia. Jest to urządzenie elektryczne, zbudowane z lamp wysoko- lub niskociśnieniowych, emitujących promienie ultrafioletowe oraz światło widzialne. Dawka tego promieniowania powinna być taka, jaka pochodzi ze Słońca.