To niemiła niespodzianka dla badaczy. Choć kobieta po leczeniu wyzdrowiała, okazuje się, że do katalogu niebezpiecznych szczepów grypy trzeba dodać kolejny.
Pacjentka została przyjęta do szpitala w maju tego roku z charakterystycznymi obawami grypy — m.in. zapaleniem płuc. Podano jej tamiflu oraz antybiotyki. Po wyleczeniu została wypuszczona do domu.
Rutynowo w takim przypadku pobrano od niej próbki (wymaz z gardła). Materiał przesłano do Centrum Kontroli Chorób Zakaźnych na Tajwanie. Tam miały być przebadane pod kątem obecności szczepów grypy. Eksperci zidentyfikowali szczep, ale nie był to żaden z „głównych podejrzanych".
H6N1 występuje u części drobiu na wyspie. Dotąd tym wirusem nie zakażali się ludzie. Sama pacjentka też nie miała bezpośredniego kontaktu z żywymi ptakami. Pracowała w delikatesach — opisują naukowcy na łamach „Lancet Respiratory Medicine".
Co jeszcze bardziej niepokojące, jej rodzina i przyjaciele również zachorowali. Mieli objawy przypominające grypę, ale po sprawdzeniu okazało się, że żaden przypadek nie był wywołany przez H6N1.