– Grubość tego lodu jest wskaźnikiem oddającym jego długoterminowy stan. I w tej chwili nie wygląda to dobrze – mówi Walt Meier z amerykańskiego National Snow and Ice Data Center. Arktyczny lód cofa się już od trzech dekad. Najgorsze było ubiegłoroczne lato, gdy zasięg lodu morskiego skurczył się do niespotykanych wcześniej rozmiarów.
Naukowcy nie mają wątpliwości – topnienie arktycznego lodu to wynik spowodowanych przez działalność ludzi zmian klimatu.
Koniec marca to okres, gdy zasięg i grubość arktycznego lodu powinny być największe. Dobiegają końca najzimniejsze miesiące. Satelitarne obserwacje amerykańskiej agencji kosmicznej wskazują, że powierzchnia skuta lodem jest prawie taka sama jak w ubiegłym roku. – Choć powierzchnia ta w tym roku jest nawet odrobinę większa niż w marcu 2007 roku, widzimy, że obszar grubego lodu całorocznego jest teraz najmniejszy w historii – mówi Seelye Martin z Cryospheric Sciences Program w NASA. – Czyli objętość arktycznego lodu nadal się kurczy.
Przyspieszone topnienie nie oznacza, że woda jest całkowicie wolna od lodu. Zjawisko to może zmylić laików – tłumaczy Meier. – To jak dekoracje z Hollywood. Wygląda niby w porządku, ale gdy zajrzeć za fasadę budynku, okaże się, że nic tam nie ma – mówi naukowiec. – Nie sądzę, żeby całoroczna pokrywa lodowa zaczęła się wkrótce odbudowywać – podkreśla dr Josefino Comiso z NASA.
Obecnie lód mający ponad dwa lata stanowi tylko jedną trzecią całego lodu w Arktyce. Jeszcze 20 lat temu stanowił on aż 60 proc. Najtwardszy i najlepiej opierający się ciepłu lód ma co najmniej sześć lat – twierdzi Meier. To właśnie tego lodu najszybciej ubywa. W tym roku zniknęło go aż 75 proc. (1,5 mln km kwadratowych), czyli dwukrotnie więcej niż powierzchnia Teksasu. – Lód staje się coraz cieńszy i mniej odporny na roztapianie się podczas letnich miesięcy, co oznacza, że zniknie go jeszcze więcej – uważa Meier.