Czy biotechnologii trzeba się obawiać

Problem z uprawami modyfikowanymi genetycznie (popularna nazwa to GMO pochodząca od ang. skrótu Genetically Modified Organisms) polega na tym, że racjonalne argumenty przedstawiają i ich przeciwnicy, i zwolennicy.

Publikacja: 08.07.2008 20:50

Czy biotechnologii trzeba się obawiać

Foto: AP

fot. AP

fot. AP

Rośliny wzbogacone o gen pochodzący od innego gatunku (np. kukurydza z genem bakterii Bacillus thuringensis) zostały stworzone przede wszystkim po to, by ułatwić życie rolnikom. Wspomniana kukurydza zabija szkodnika o nazwie omacnica prosowianka, który jest największą plagą tych upraw. Naukowcy stworzyli również odmiany roślin uprawnych odporne na suszę czy powódź. Kukurydzę i soję stanowiące największy procent światowych upraw wyposażono w gen umożliwiający przetrwanie na polu polanym środkiem chwastobójczym niszczącym wszystkie inne rośliny.

Największe zastrzeżenia budzi proces wszczepiania roślinom genów pochodzących od zwierząt. Geny te nigdy, nawet w warunkach wymuszonej selekcji, nie zdołałyby się przedostać do organizmów tak odległych biologicznie jak rośliny. W dodatku tak zmodyfikowana roślina trafia na nasz stół, więc wywołuje naturalną ostrożność. Badania prowadzone w Europie pokazują, że tych wątpliwości jest coraz więcej – z roku na rok spada poparcie dla upraw i żywności GMO, również w naszym kraju. Nad zasadnością dopuszczania na teren Polski roślin modyfikowanych genetycznie obraduje Sejm i wciąż nie zbliża się do rozwiązania problemu.

Kto ma tu rację? Czy amerykański farmer, który zwiększył zbiory uprawiając kukurydzę GMO? Czy działacz Greenpeace, który w modyfikacjach genetycznych widzi zagrożenie dla środowiska?

 

Żywność modyfikowana genetycznie budzi najmniejszy sprzeciw w Hiszpanii, która ma procentowo najwięcej upraw GMO w całej UE. Polska klasyfikuje się w europejskiej średniej: mamy ponad 60 proc. przeciwników i 20 proc. zwolenników biotechnologii.

 

 

W sprawie GMO kompromis nie jest możliwy

Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska

Ludzie obawiają się, że geny roślin modyfikowanych mogą przedostać się do naszych organizmów. Czy to rzeczywiście główny problem z GMO?

Maciej Muskat:

Problem nie polega na przeskakiwaniu genów z roślin na ludzi, co jest niemożliwe, ale na tym, że zmiany w strukturze genetycznej roślin mogą wpływać na nasz metabolizm. Eksperymenty na zwierzętach pokazały, że pod wpływem żywności GMO zachodzą zmiany w wielkości i funkcjonowaniu narządów wewnętrznych oraz pojawiają się alergie.

Czy żywność z upraw modyfikowanych genetycznie pod względem odżywczym różni się w jakiś sposób od naturalnej?

Nie ma żadnej różnicy. Mimo obietnic dotyczących poprawy wartości odżywczych, inżynieria genetyczna zawiodła. Dotyczy to także pomysłu rozwiązania problemu niedoboru witaminy A w krajach najuboższych dzięki uprawie tzw. złotego ryżu wzbogaconego o tę witaminę. Gdyby ryż ten miał zaspokajać zapotrzebowanie na nią, trzeba by go zjadać ok. 3,7 kg dziennie.

Czy więc powinniśmy się czegoś bać w żywności GMO?

Jej wpływu na środowisko, a więc zmniejszania się liczby odmian roślin, które są uprawiane na coraz większych polach. Bierze się to stąd, że GMO to droga technologia i aby się opłacała, wymaga wielkiej skali. Dużym zagrożeniem dla jednolitych upraw GMO są choroby, które prędzej czy później zaatakują te rośliny. Jeśli się pojawią, uprawy te zachowają się jak jednogatunkowy las podczas pożaru: zostaną zmiecione jednym podmuchem. Im bardziej zdecentralizowane uprawy, tym bezpieczniejsze rolnictwo. I jeszcze jedno: na polach GMO trzeba stale zwiększać zużycie herbicydów.

Jak to możliwe, skoro po to zostały stworzone odmiany GMO, żeby ograniczyć tę tendencję?

Przez pierwszych kilka lat rzeczywiście wykorzystuje się mniej środków chwastobójczych na polach obsianych roślinami odpornymi na herbicydy. Jednak potem, na skutek uodpornienia się chwastów na chemikalia, trzeba zużywać coraz więcej herbicydów. Pod ich wpływem znika jakiekolwiek życie z wyjątkiem "dozwolonego". Polega to na tym, że sieje się roślinę odporną na środki chwastobójcze, po czym spryskuje się pole herbicydem. W ten sposób giną wszystkie rośliny z wyjątkiem tej jednej. W efekcie braknie pożywienia dla wielu gatunków owadów i ptaków, które żerowały na niechcianych roślinach.

Czy da się tak ograniczyć zasięg upraw GMO, by współistniały z tradycyjnym rolnictwem?

Znany jest przypadek kanadyjskiego farmera Percy Schmeisera uprawiającego naturalny rzepak, na którego polu znaleziono genetycznie modyfikowaną odmianę tej rośliny. Koncern będący właścicielem patentu na tę roślinę pozwał rolnika do sądu. Niedawno zapadł wyrok uniewinniający. Uznano, że roślina sama się wysiała. Ptaki są zdolne przenosić pyłek przez kanał La Manche, co świadczy o tym, jak daleko mogą się rozprzestrzeniać uprawy GMO. Strefy buforowe, którymi próbuje się odgrodzić te pola od upraw tradycyjnych, są złudzeniem. Podstawowa wiedza o tym, jak działa przyroda, wystarczy, by zrozumieć, że te bariery nie mogą działać.

Jakie jest więc rozwiązanie problemów upraw GMO?

GMO jest ślepą uliczką rozwoju. Powinniśmy postawić na rolnictwo ekologiczne, w ogóle nieużywające środków chemicznych. Takie uprawy dają wyższe bezpieczeństwo oraz plony przynajmniej tej wielkości, jakie daje GMO.

Czy można wypracować kompromis bez wykluczania roślin modyfikowanych genetycznie?

Greenpeace chce całkowitego zakazu upraw GMO, dlatego że bez niego rolnicy ekologiczni oraz konwencjonalni muszą ponosić dodatkowe koszty związane z utrzymaniem czystości swoich upraw, za co muszą płacić wszyscy, którzy chcą jeść naturalną żywność. Nie jest możliwy kompromis. Nie da się zbudować barier, by trzymać GMO z dala od tradycyjnych pól. Tak działają mechanizmy w przyrodzie.

Za dużo mitów wokół modyfikacji genów

Varel G. Bailey, Były prezes Związku Producentów Kukurydzy USA i Jill Euken z uniwersytetu stanu Iowa

Jak w USA ludzie reagowali na wprowadzenie upraw modyfikowanych genetycznie?

Varel G. Bailey:

Nie było dużego sprzeciwu farmerów. Niedaleko moich upraw założono eksperymentalną farmę GMO, przeciwko której protestowali przedstawiciele Greenpeace. Przed obiektywami kamer niszczyli rośliny modyfikowane genetycznie. Oddźwięk społeczny był przeciwny do oczekiwanego: zamiast sprzeciwić się uprawom GMO, farmerzy uznali działaczy tej organizacji za kryminalistów.

A jednak Amerykanie nie od razu zaakceptowali uprawy GMO.

Jill Euken:

Rzeczywiście, pojawiło się wiele wątpliwości. Iowa State University, gdzie pracuję, prowadził eksperymenty, w których porównywał stan zdrowia zwierząt karmionych paszami zawierającymi GMO i tradycyjnymi. Okazało się, że nie ma różnicy między parametrami zdrowotnymi obu grup zwierząt.

Czy żywność modyfikowana genetycznie różni się w jakiś sposób dla zwykłego konsumenta od naturalnej?

J. E.:

Jedzenie z upraw GMO jest bogatsze w składniki odżywcze. Na przykład w ubogich regionach świata uprawia się tzw. złoty ryż wzbogacony o witaminę A, który przeciwdziała ślepocie u dzieci. Planowane jest również wzbogacenie soi w niezbędne naszym organizmom kwasy omega3.

Czy rośliny GMO mogą szkodzić owadom niebędącym szkodnikami oraz ptakom, które się nimi żywią?

J. E.:

Uważa się, że ptaki, które zjadają owady zabite przez biotechnologię, również giną. To nieprawda. Rośliny GMO zawierają białka, które niszczą tylko jeden gatunek owadów. Ptaki mogą zjadać te owady, niczym im to nie grozi.

V. G. B.:

Po dziesięciu latach od wprowadzenia upraw GMO na mojej farmie jest więcej ptaków i jeleni. Stało się tak dlatego, że mogłem pozostawić więcej przestrzeni na jej obrzeżach, co przyciągnęło dzikie zwierzęta.

Według niektórych danych uprawy GMO po kilku latach pochłaniają więcej chemikaliów niż tradycyjne rolnictwo.

V. G. B.:

Według mnie nie jest to prawda. Jeśli używa się środków ochrony roślin zgodnie z przepisami na etykietach, nie trzeba zwiększać ich ilości. Biotechnologia zdecydowanie ograniczyła ilość wykorzystywanych przeze mnie pestycydów.

A co z możliwością powstania superchwastów?

J. E.:

Rośliny odporne na herbicydy początkowo spotkały się z tak entuzjastycznym przyjęciem wśród farmerów, że zaczęli stosować pół zalecanej dawki środka chwastobójczego. Skutek był taki, że słabsze chwasty zostały zniszczone, a pozostały przy życiu te, którym pół dawki herbicydu nie zaszkodziło. Superchwasty powstały w ten sposób, a nie przez zmiany genetyczne.

Mimo to groźba migracji "supergenów" na inne rośliny jest realna. Może to nastąpić np. przez przeniesienie się pyłku z upraw GMO na zwykłe rośliny.

V. G. B.:

Zgodnie z przepisami w USA, w uprawach GMO 20 proc. ziemi trzeba przeznaczyć na strefę bezpieczeństwa. Farmerzy tak planują uprawy, by uniknąć sąsiedztwa roślin tego samego gatunku modyfikowanych i naturalnych.

Przeciwnicy GMO zarzucają, że takie uprawy prowadzą do powstania monokultury rolniczej.

V. G. B.:

Kukurydza, soja i bawełna są rzeczywiście największymi uprawami w Ameryce. Tylko że tak było, zanim pojawiły się rośliny GMO. Biotechnologia nic nie zmieniła w tej dziedzinie. W rolnictwie nic się samo nie wysiewa, a uprawy nie są pozostawiane samym sobie. Każdy farmer co roku podejmuje decyzję, czy woli wybrać uprawy naturalne, czy rośliny modyfikowane genetycznie.

Rośliny wzbogacone o gen pochodzący od innego gatunku (np. kukurydza z genem bakterii Bacillus thuringensis) zostały stworzone przede wszystkim po to, by ułatwić życie rolnikom. Wspomniana kukurydza zabija szkodnika o nazwie omacnica prosowianka, który jest największą plagą tych upraw. Naukowcy stworzyli również odmiany roślin uprawnych odporne na suszę czy powódź. Kukurydzę i soję stanowiące największy procent światowych upraw wyposażono w gen umożliwiający przetrwanie na polu polanym środkiem chwastobójczym niszczącym wszystkie inne rośliny.

Pozostało 94% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Nauka
Nagrody Nobla 2024: Nagroda Nobla w dziedzinie chemii przyznana. Kto został laureatem?
Nauka
Nagroda Nobla z fizyki przyznana. Ojciec laureata urodził się na Mazowszu
Nauka
Nobel z fizyki 2024 z polskim akcentem
Nauka
Nagroda Nobla z medycyny za odkrycie mikroRNA