W Polsce co siódme dziecko cierpi na nadwagę albo otyłość, w Europie – średnio co piąte. Na naszym kontynencie co roku przybywa 400 tys. dzieci w wieku wczesnoszkolnym cierpiących na to zaburzenie.
Problem powstaje już w pierwszych miesiącach życia. Uroczo tłuściutkie niemowlęta w przyszłości boleśnie odczują skutki wczesnej nadwagi, a winę za to ponoszą ci, którzy się nimi opiekują. Zwłaszcza jeśli nie są to rodzice – dowodzą amerykańscy naukowcy na łamach pisma "Archives of Pediatrics & Adolescent Medicine".
Za nasze skłonności do tycia zwykliśmy winić genetyczne predyspozycje do obrastania w tłuszcz. Rzeczywiście niedawne odkrycia częściowo potwierdzają tę tezę. Ludzie mający mutację genu o nazwie FTO są faktycznie bardziej łakomi, przez co jako dorośli ważą przeciętnie o 3 kg więcej niż osoby nieobarczone tym genetycznym bagażem. Ten defekt dziedziczy aż 45 proc. mieszkańców Europy Zachodniej i Środkowej, 52 proc. mieszkańców Afryki Zachodniej oraz 14 proc. Chińczyków i Japończyków.
Jednak geny ponoszą tylko część winy za nasze zmagania z nadmiarem kilogramów.
Poszukiwaniem przyczyn epidemii otyłości dzieci w Stanach Zjednoczonych, gdzie aż 15 proc. osób w wieku rozwojowym jest dotkniętych tym problemem, zajęli się naukowcy z University of Illinois oraz Harvard School of Public Health. Pod lupę wzięli zwyczaje żywieniowe, zmiany masy ciała oraz typ sprawowanej opieki w grupie ponad 8 tys. niemowląt w wieku dziewięciu miesięcy.