W pracach uczestniczą specjaliści takich dziedzin, jak: geologia, archeologia, botanika, biologia, a także historycy badający źródła pisane. Wyniki omawiane są właśnie w Vancouver w Kanadzie podczas konferencji zorganizowanej przez Census of Marine Life.
– Wyniki są przygnębiające. Jeszcze 200 lat temu u wybrzeży brytyjskich grasowały rekiny, a wokół Nowej Zelandii roiło się od wielorybów. Piszemy księgę upadku morskiej flory i fauny, destrukcji oceanicznego środowiska - powiedział uczestniczący w badaniach prof. Poul Holm z Uniwersytetu w Dublinie.
Naukowcy ustalili między innymi, że mniej więcej od 1800 roku wpływ rybołówstwa na morskie ekosystemy jest kolosalny, negatywny - prawdopodobnie dużo większy niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Fauna rozmnażała się intensywniej, ryby osiągały większe rozmiary. W rezultacie intensywnych połowów zachwiana została równowaga morskiego łańcucha pokarmowego, zmalała liczba gatunków, obecna populacja drapieżników to zaledwie 10 do 15 proc. tego, co pływało jeszcze na początku XIX wieku - wyjaśnia prof. Holm.
W niektórych rejonach świata wielkie niekorzystne zmiany nastąpiły jeszcze wcześniej. W Europie już od średniowiecza maleją rozmiary ryb. Ma to związek z tym, że zmieniła się wówczas organizacja rybołówstwa, zaczęły powstawać maszoperie, połów ryb stał się zajęciem kolektywnym i przez to bardziej wydajnym.
Około 1600 roku doszło do rewolucyjnych zmian w rybołówstwie morskim i oceanicznym. Wówczas zaczęło się włóczenie wielkich sieci przez statki.